Uśmiechnęła się i zgarnęła swoje włosy w dłonie, zarzucając na plecy. Początkowo nieco niepewnie ustami dotknęła zranionego miejsca na jego policzku. Zawstydzona cofnęła swoją twarz o kilka milimetrów, zupełnie jakby czekała na jego pozwolenie, które nadeszło sekundę później.
Weszła do domu, mrucząc pod nosem różne przekleństwa związane z nagłą zmianą pogody. Ze złością spojrzała na leżącą na komodzie parasolkę. Sakura mogła przysiąc, że ta cholerna rzecz szyderczo się do niej uśmiechała. Jednak była sama sobie winna. Gdyby na wszelki wypadek wzięła ją ze sobą lub przynajmniej obejrzała prognozę pogody, wcale nie musiałaby biec w takim deszczu przez pół wioski, do tego dźwigając ciężkie siatki z zakupami.
Lekko przemoczona, położyła torby pod ścianą. Potem zdjęła buty, zaczepiając noskiem jednego pantofla o obcas drugiego. Palce w tym czasie zajęły się guzikami przy płaszczu, który zsunęła z siebie powoli i odwiesiła na haczyk.
Mimowolnie spojrzała w lustro i uśmiechnęła się. Mokre włosy i rozmazany tusz do rzęs nie ujmowały jej uroku. Myśli Sakury instynktownie powędrowały w kierunku Sasuke i dziwnemu pragnieniu, żeby ją taką zobaczył.
Z cichym westchnieniem pochyliła się po torby i złapała dłońmi za foliowe uchwyty. Były wypełnione po brzegi różnymi produktami, a do tego niesamowicie ciężkie. Cudem udało jej się donieść je do domu, bo w momencie, gdy lunął deszcz, straciła nadzieję na to, że jej się to uda.
Odłożyła zakupy na kuchenny stół, które po chwili się na niego wysypały. Pomarańcza przeturlała się do krawędzi i z głuchym uderzeniem spadła na podłogę. Przewróciła z irytacją oczami i niechętnie schyliła się po owoc.
Westchnęła zrezygnowana, gdy rozglądając się dookoła, nie dostrzegła żadnych oznak obecności Sasuke. Zazwyczaj, gdy po godzinie osiemnastej wracała do domu, on już na nią czekał. Z filiżanką kawy w dłoni siedział przy kuchennym stole, a gdy tylko ją dostrzegł, podchodził i zabierał ciężkie torby z jej rąk lub pomagał zdjąć płaszcz.
Już od dłuższego czasu pojawiała się w jego domu, aby coś ugotować lub wykonać jakieś podstawowe domowe czynności. Zdarzyło się czasami, że z powodu złej pogody, czy zmęczenia zostawała na noc bez żadnych sprzeciwów ze strony właściciela mieszkania.
Spoglądając na wiszący na ścianie zegar, powoli zaczynał się niecierpliwić. Słońce już dawno zniknęło za horyzontem, a krajobraz za oknem pochłaniał mrok. Pił już drugi kubek gorącej herbaty, a ona nadal nie wracała.
Trzymając szklankę przy ustach, nerwowo stukał palcami o stół.
Kiedy usłyszał ciche pukanie do drzwi, w jednej chwili znalazł się przy nich i łapiąc za metalową klamkę, pociągnął do siebie. Rozszerzył delikatnie oczy ze zdziwienia. Przed nim stała, zmarznięta, z zaczerwienionym nosem i sinymi dłońmi, Sakura.
Prychnął cicho pod nosem, bo w jakiś sposób było to dla niego komiczne. W duchu miał jednak nadzieję, że Haruno tego nie zauważyła.
– Pomóż...– wystękała, wyciągając do niego swoje dłonie.
Nie czekała długo na jego reakcję, lada moment poczuła, jak złapał za materiał jej kurtki i pociągnął ku siebie, następnie posadził na stojącym nieopodal drewnianym taborecie. Ukucnął naprzeciw niej, zgarniając dłońmi, przyklejone do jej twarzy mokre kosmyki włosów.
– Zastanawiałem się, dlaczego tak długo cię nie ma – powiedział z bardzo subtelnym uśmiechem na ustach. Spojrzała na niego pytającym wzrokiem, lecz nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, poczuła, jak zaczyna zdejmować poszczególne części jej zimowego odzienia. Gdy skończył, jedną z dłoni wsunął pod jej uda, drugą zaś okalał plecy.
Jęknęła zaskoczona, ale ten pomysł całkiem jej się podobał, przez co z trudem powstrzymywała się przed uśmiechnięciem.
Zarzuciła Sasuke swoje ramiona na szyję i wtuliła się w niego.
Wstał z nią w objęciach na równe nogi, podrzucając ją lekko, chcąc wzmocnić swój uścisk. Posadził zmarzniętą kobietę na miękkiej sofie w salonie i okrył szczelnie kocem. Odszedł od niej, lecz po chwili wrócił z kubkiem ciepłej cieczy w dłoni.
– Pij powoli. Gorące – poinformował i ostrożnie podał jej naczynie z gorącą herbatą. Po upiciu kilku łyków objęła kubek dłońmi, chcąc je rozgrzać. Kiedy zauważył, że wypiła już całą jego zawartość, zabrał go i zaniósł do kuchni. Gdy wrócił, usiadł obok Sakury, poprawiając koc, którym była owinięta.
– Przepraszam – wyszeptała, spuszczając głowę dół.
– Nie musisz – powiedział i ujął jej brodę między kciuk a palec wskazujący, zmuszając tym samym, aby spojrzała na niego. – Już lepiej? – W odpowiedzi pokiwała jedynie twierdząco głową. – Dorobiłem ci klucze do domu. Możesz przychodzić, kiedy chcesz.
– Nie mogłabym... – zaprzeczyła, próbując wybić mu ten pomysł z głowy.
– I tak przychodzisz tu codziennie. Możesz nawet zostawać na noc. – Pogładził jej policzek i nachylił się nad nią, dotykając ustami jej czoła.
Pozwolił jej być przy nim, mimo że nikogo nie potrzebował. Właściwie to trudno było określić to, co ich naprawdę łączy. Dbała o niego jak mało kto, poświęcając mu swoją każdą wolną chwilę. Uważała, że zawsze była jego, ale nie w sposób jak żona dla męża, nie przyjaciółka czy kochanka. Właściwie nie wiedziała, kim tak naprawdę dla niego była. Kochała go, tak jak kobieta może kochać mężczyznę.
Przywykli do swojej obecności na tyle, że stali się dla siebie nawzajem jakiegoś rodzaju podporą. Ich relacja nie była skomplikowana. Starali się korzystać ze swojej obecności jak najwięcej, równocześnie próbując nie myśleć o tym, co będzie później – o konsekwencjach. Byli po prostu dla siebie nawzajem. Niczym przyjemne ciepło ramion, które koiło poszarpane nerwy, czy też możliwość powrotu do domu, w którym wiesz, że ktoś na ciebie czeka.
Skierowała swoje kroki w kierunku łazienki.
Prysznic w tamtej chwili był jedną z najlepszych opcji na rozluźnienie się oraz rozgrzanie zziębniętego ciała. Weszła do kabiny i odkręciła kurek. Czując, jak ciepłe strugi spływały jej po plecach, wywołując przyjemne dreszcze, zamknęła oczy, rozkoszując się tym doznaniem.
Po jakimś czasie wyszła spod prysznica i wytarła mokre ciało puchatym ręcznikiem. Następnie wysuszyła włosy i założyła czystą bieliznę oraz ubrania. Dzięki tej chwili relaksu poczuła się odrobinę lepiej, ponieważ dzisiejszy dzień w szpitalu dał się jej w kość. Od kilku godzin marzyła tylko o ciepłej kąpieli i wygodnym, miękkim łóżku.
Wracając z łazienki, rozmarzonym wzrokiem spojrzała w stronę kanapy, próbując przezwyciężyć pragnienie położenia się na niej, bo chciała jeszcze przygotować kolację dla Sasuke.
Po powrocie do kuchni zagotowała wodę w czajniku. W międzyczasie skierowała się w stronę stołu, na którym spoczywały nierozpakowane zakupy. Wyjmowała pojedynczo każdy produkt, chowając je w odpowiednim dla nich miejscu. Chwilę po tym, jak skończyła, po kuchni rozniósł się głośny gwizd czajnika. Przekręciła kurek z gazem, wyłączając go i wyciągnęła z szafki pojemnik z mieloną kawą i nasypała jedną czubatą łyżeczkę do kubka. Gdy nalała wrzątku, odstawiła ją na chwilę, aby nieco przestygła.
W momencie, gdy już miała sięgać po swoją kawę, usłyszała mocne szarpnięcie drzwi i dobrze jej znany, niezadowolony głos.
Wybiegła z kuchni z szerokim uśmiechem, zupełnie ignorując usłyszane chwile wcześniej przekleństwa.
– O Sasuke, dobrze, że jesteś. Co byś chciał zjeść na kolację? – zapytała, kierując się w jego stronę. Ustała kilka kroków od niego, obserwując, jak zsunął z nóg buty, niedbale ustawiając je obok szafki. Następnie sięgnął do zapięcia przemoczonej i pobrudzonej błotem kurtki. Zlustrowała go dokładnie wzrokiem, zwracając uwagę na liczne zadrapania na ciele i pobrudzoną krwią koszulkę. – Sasuke... co się sta... – urwała, widząc jego chłodny wzrok.
– Nic, co ma związek z tobą – warknął, po czym całkowicie ignorując jej obecność, postawił swoje stopy na stopniach schodów, żeby chwilę później zniknąć na piętrze.
Zszokowana została w przedpokoju około minuty. Sasuke kompletnie zaskoczył ją swoim zachowaniem i nawet nie wiedziała, co powinna o tym myśleć. Zaniepokoiły ją jego rany, które prawdopodobnie były wynikiem jakiejś walki.
Schyliła się i poprawiła buty, które tak niedbale rzucił.
Wróciła do kuchni, siadając z kubkiem ciepłej kawy przy stole, Sakura zastygła w bezruchu na krześle. Nie miała pojęcia, ile czasu minęło, póki nie zauważyła, Sasuke opartego o framugę drzwi w samych spodniach dresowych.
Przenikliwym wzrokiem, bacznie się jej przyglądał, a Sakura poczuła, jak po jej ciele przebiegł chwilowy dreszcz. Spowodował on, że pośpiesznie podniosła się z siedziska, w efekcie czego strąciła dłonią kubek z kawą, który przeturlał się po stole, rozlewając dookoła swoją zawartość. W mgnieniu oka pojawiła się przy zlewie i ujęła w dłonie mokrą szmatkę. Skręciła ją w dłoniach, pozbywając się zapasu wody i przystąpiła do czyszczenia zabrudzonego mebla.
Niespodziewanie poczuła obecność Sasuke tuż obok siebie. Zerknęła na niego przez ramię i dostrzegła jego pytające spojrzenie, wywołane jej niezadowolonym wzrokiem. Ignorując go, dokończyła sprzątanie, po czym pośpiesznie umyła dłonie i sięgnęła do jednej z szafek, wyciągając z niej małe, białe pudełko z czerwonym krzyżem.
– Sakura – wypowiedział jej imię spokojnie. Położył swoje dłonie na jej biodrach, kiedy stanęła na palcach. – To nie jest koniecznie – dodał stanowczo, zabierając z rąk kobiety apteczkę, następnie przyłożył swoje usta do karku Haruno. Na jej skórze pojawiła się gęsia skórka. Gwałtownie nabrała powietrza, po czym z jej ust wydobyło się westchnienie. Poczuła, jak jego usta ułożyły się w szelmowskim uśmiechu, ale nie chciała dać mu tej satysfakcji.
Zbierając sobie wszelką siłę woli, zignorowała jego pieszczoty. Wyrwała pudełko z dłoni czarnowłosego i złapała go za ramię, prowadząc w stronę salonu.
– Siadaj! – rozkazała, pokazując na kanapę. Usłyszała jego niezadowolony pomruk, jednak mimo tej niechęci zrobił to, o co prosiła. – No, więc? – Spojrzała na niego pytająco, wyciągając z pudełka wodę utlenioną i kilka bandaży. Przewrócił lakonicznie oczami i oparł swoją głowę o oparcie kanapy. Sakura, czując, że Sasuke nie ma zamiaru jej odpowiedzieć, do jego największej rany mocno przyłożyła wacik nasączony płynem do dezynfekcji.
– Czy znęcanie się nade mną daje ci satysfakcję? – zapytał niskim tonem, co całkowicie wytrąciło ją z równowagi.
– Sasuke! – prawie krzyknęła i zacisnęła dłonie tak mocno, aż pobielały jej kłykcie.– Nie zbywaj mnie.
– Problemy przy pracy... nie interesuj się – wysyczał. Zabrała dłonie od niego, dotykając swojego czoła w geście dezaprobaty.
– Jak zawsze – westchnęła zrezygnowana, po czym wróciła do opatrywania jego ran. Zawsze, gdy to robiła, w jej oczach można było dostrzec pewien błysk. Był to dla niej jedyny moment, w którym uważała, że Sasuke jest całkowicie zależny od niej. I bardzo jej się to podobało.
Jej troska o jego rany, jak i o niego samego wydawała mu się zbyt przytłaczająca. Często krzyczała lub dawała ostrzeżenia niczym matka wobec swojego dziecka, za karygodne zachowanie. Ale nie narzekał. Nie zawsze. Nawet to lubił, bo dzięki niej czuł się kochany i potrzebny. Całe życie szukał tej pieprzonej akceptacji, szczęścia, spokoju.
A od zawsze miał to wszystko na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło tylko dać jej szansę.
Kiedy już się nieco uspokoiła, owijała delikatnie bandaż wokół jego prawego ramienia, które ucierpiało najbardziej. Sasuke w milczeniu przyglądał się, jak jej zmęczone oczy obserwują jego półnagie ciało w poszukiwaniu innych obrażeń, które potrzebują leczenia.
Poczuł przyjemny dreszcz, gdy jej palce delikatnie dotknęły jego starych blizn. Robiła to tak bardzo delikatnie, jakby bała się, że nieco mocniejszy uścisk może go zranić. Spojrzała na jego twarz, dostrzegając małe nacięcie na jego policzku, które było na tyle powierzchowne, że nie wymagało specjalistycznego leczenia. Jednak po chwili Sasuke poczuł kojące ciepło w pobliżu rany, podniósł powieki, dostrzegając jej smukłe dłonie na swoich policzkach.
Uśmiechnęła się do niego.
Przymknął ponownie oczy, opierając głowę o oparcie kanapy, całkowicie poddając się jej dotykowi. Chociaż nigdy tego nie przyznał, ale lubił sposób, w jaki Sakura go dotykała. Zawsze robiła to z taką czułością, oddaniem.
Czując, jak wstaje z kanapy, zaskoczony uchylił jedną powiekę. Bacznie obserwował każdy jej ruch. Otworzył szeroko oczy i uniósł głowę, gdy poczuł, jak okrakiem usiadła na jego kolanach, drażniąc go przy tym kosmykami włosów.
Uniósł jedną brew i obserwował ją wyczekująco.
Uśmiechnęła się i zgarnęła swoje włosy w dłonie, zarzucając na plecy. Początkowo nieco niepewnie ustami dotknęła zranionego miejsca na jego policzku. Zawstydzona cofnęła swoją twarz o kilka milimetrów, zupełnie jakby czekała na jego pozwolenie, które nadeszło sekundę później.
Delikatny i czuły ruch jego dłoni wzdłuż jej ud, pozbawił ją wszelkich wątpliwości i złożyła parę pocałunków na jego żuchwie oraz szyi. Poczuła, jak napina mięśnie pod wpływem jej dotyku. Pocałowała go jeszcze kilka razy, do momentu aż nie zauważyła, że mimowolnie, z cichym jękiem, odchylił swoją głowę, pozwalając jej schodzić pocałunkami coraz niżej.
Swoimi ustami dotknęła jego dolnej wargi, lekko ją przygryzając. Sasuke nie mogąc się oprzeć pokusie, wsunął dłonie w jej włosy i pogłębił pocałunek, drażniąc jej usta językiem. Przesuwał nim wzdłuż dolnej wargi, muskał wnętrze policzka i lekko łaskotał podniebienie.
Stłumiła w sobie chęć zaśmiania się, na co Sasuke zareagował westchnieniem nad jej ustami, a także przewrócił szybko oczami.
Po jej kręgosłupie przebiegł przyjemny dreszcz, kiedy poczuła jego gorący oddech. Przesunął ustami po jej policzku i musnął małżowinę ucha. Palcami obrysowywał linię bioder, po czym delikatnie wsunął je pod jej bluzkę.
Z sykiem wciągnęła powietrze, napierając na niego jeszcze bardziej.
Zatrzymał swoje dłonie na wcięciu jej talii, delikatnie zaciskając palce na skórze. Złożył, krótki pocałunek na szyi kobiety, następnie na obu obojczykach. Dłonie przesunął trochę wyżej, mniej więcej do połowy żeber zielonookiej i przyciągnął mocniej do siebie. Zahaczył o górny guzik koszuli kobiety i pociągnął za niego, starając się go wyrwać. Plan okazał się jednak zbyt mizerny i się nie powiódł. Zdesperowany przygryzł zębami jej dolną wargę i już miał zacząć rozpinać koszulę Sakury, kiedy wyrwała się z jego uścisku i wstała.
Uchiha siedział jeszcze przez chwilę oniemiały w salonie. Kiedy szok, zmienił się najpierw w niedowierzanie a dopiero w irytację, w okamgnieniu wstał i ruszył za nią. Dogonił Sakurę, gdy śmiejąc się, przekroczyła próg jego pokoju.
Wszedł za nią, zamykając za sobą drzwi. Stała kilka kroków od niego i wyciągnęła ku niemu swoją dłoń. Gdy ją chwycił, wspięła się na palcach i złożyła delikatny pocałunek na ustach szatyna. Trwali tak przez chwilę, całując się powoli i czule.
W końcu objął ją w okolicach talii i zmysłowo pogłębił pocałunek. Splótł dłonie na jej plecach, przyciągając ją jeszcze bliżej siebie. Całował jej powieki, czoło, policzki, tak delikatnie, że ledwo muskał przy tym skórę zielonookiej.
Westchnęła cicho, zanim pocałował ją w usta. Najpierw delikatnie, potem bardziej śmiało. Poddała się całkowicie jego dotykowi. Nim się zorientowała, przyparł ją do chłodnej ściany, wciąż namiętnie pieszcząc jej wargi. Jego ruchy w jednej chwili stały się wygłodniałe i desperackie. Po raz pierwszy całował ją z takim zapałem.
Ramionami objęła jego szyję, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Westchnęła cicho, kiedy przesunął dłonie wzdłuż jej żeber, talii, aż do ud, a następnie wsunął je pod koszulkę, zatrzymując dopiero na piersiach. Przywarła do niego jeszcze mocniej, cicho szepcząc jego imię.
Nie przerywając pieszczot, zaczął pośpiesznie rozpinać guziki jej koszuli. Położył dłonie na jej ramionach i powoli wraz z materiałem odzienia, zjechał nimi po jej rękach. Zdjętą koszulę odrzucił gdzieś na bok, tak aby nie przeszkadzała.
Z gardła wyrwał się jej przytłumiony jęk, kiedy zacisnął dłonie na jej pośladkach, unosząc ją do góry. Oplotła go nogami w pasie i odchyliła głowę do tyłu, pozwalając, aby składał pocałunki na szyi.
Następnie postawił ją, wsuwając swoje dłonie między materiał jej spodni i bielizny. Zsunął je powoli, za każdym razem całując każdą część jej nagich nóg. Będąc w samej bieliźnie, odsunęła się od niego i skierowała w stronę łóżka. Ujęła go za policzki, zmuszając, aby spojrzał na nią. Przyglądała mu się dokładnie przez dziesięć sekund, po czym poczuła jego pocałunki na swoim ramieniu. Zniecierpliwiona odnalazła jego usta. Sasuke słysząc jej niespokojny oddech, coraz bardziej napierał na nią, powodując, że opadli na łóżko.
Oboje zamarli w bezruchu. Ich tęczówki były wpatrzone w siebie nawzajem. Trwali tak dłuższą chwilę, bez jakiegokolwiek słowa bądź gestu. Jednak po chwili głowa Sasuke zniżyła się ku ciału Sakury. Kobieta położyła swoje dłonie na jego plecach, delikatnie je masując. Zahaczył palcami o ramiączka od jej stanika, zsuwając je wzdłuż ramion. Następnie sięgnął do jego zapięcia i rzucił go w nieokreślone miejsce. Wydała z siebie przytłumiony jęk, który próbowała powstrzymać, przykładając dłoń do swoich ust, gdy dłonie Sasuke dotknęły jej nagich piersi. Czując, jak w grę zaczął włączać swój język, złapała mocno dłońmi satynowy materiał pościeli. Pieścił nim każdy milimetr jej skóry, drażniąc ją zębami. Delikatnie gryzł, by po chwili złożyć czuły pocałunek. Pod wpływem jego dotyku powoli traciła kontrolę nad swoim ciałem.
Jedna z jego dłoni wędrowała z jej piersi przez brzuch, palce obrysowywały linie bioder, po czym bezbłędnie zsuwały się niżej, odnajdując czuły punkt. W akcie desperacji zacisnęła mocno uda i wbiła paznokcie w skórę jego dłoni. Sasuke mimo jej sprzeciwów nie przerywał czynności, jedynie zaczął dotykać ją coraz pewniej i intensywniej. Jęknęła przeciągle, wypinając mocniej piersi do przodu. Wiła się pod nim w rytm jego zmysłowych ruchów. Podczas gdy ona odchodziła od zmysłów, on składał mokre pocałunki na jej szyi i ramionach.
– Sasuke – wypowiedziała jego imię, gdy położył swoje dłonie po obu stronach jej tułowia.
Był oszołomiony, widząc u niej wypieki na twarzy i posiniaczone od pocałunków wargi. Opuszkiem kciuka dotknął centralnej części jej ust. Spoglądała na niego zamglonym wzrokiem i drażniła jego policzek gorącym oddechem. Dłońmi badał dokładnie każdy skrawek jej ciała, zapamiętując go w najmniejszych detalach. Po raz pierwszy miał ją tak blisko siebie, całkowicie bezbronną i oddaną.
Bez przerywania słodkich pocałunków z pomocą Sasuke ulokowała się na jego podbrzuszu. Naparła na niego ciałem, wyczuwając, jak zahacza kciukiem linię jej bielizny. Powoli zsunął jej figi w dół przez uda, kolana i kostki, po czym z jej małą pomocą pozbył się pozostałości ze swojego odzienia. Układając dłonie na jej nagich plecach, przeturlał się z nią na drugą stronę, znajdując się tym razem na górze. Przyciągnął ją do siebie, kładąc jej nogi po jego obu stronach. Spojrzała pewnie jego kare oczy, po czym jakby na potwierdzenie tego pocałowała go w policzek i szyję. Szybkim ruchem zagłębił się w nią. Jego szybki rytm powodował, że jej piersi uderzały o klatkę piersiową mężczyzny. Objęła go za szyję i swoją brodę oparła na jego ramieniu, jęcząc mu do ucha. Oblizała swoje usta, ciężko dysząc, kiedy Sasuke zaczął poruszać się w niej gwałtownie. Jego mocne precyzyjne ruchy sprawiły, że nie potrafiła powstrzymać wydobywającego się z jej gardła krzyku. Skrzyżowała swoje nogi wokół jego talii, przysuwając się bliżej niego. Uniosła biodra ku górze i zacisnęła palce na jego plecach. Sasuke poruszał językiem wzdłuż jej szyi, tym samym potęgując jej przyjemność. Jej donośny krzyk wypełnił pomieszczenie. Dreszcz przebiegł po ich ciele, kiedy osiągnęli punkt kulminacyjny.
Sasuke pozostał jeszcze przez moment w niej.
Kiedy próbowała rozproszyć jego uwagę pocałunkami na jego twarzy, zacisnął szczękę i zgrzytał zębami. Ostatecznie pocałował ją, a potem cofnął się i upadł obok niej. Kiedy odwróciła twarz w jego stronę, dostrzegła, jak się uśmiechał.
W pomieszczeniu słychać było jedynie ich nierówne oddechy. Leżeli zwróceni do siebie twarzami. Oboje milczeli. Sakura spokojnie opuszkami palców znaczyła ślady blizn na jego klatce piersiowej, podczas gdy on bawił się kosmykami jej włosów, od czasu do czasu dotykając również jej szyi i nagiego ramienia.
– Dzisiaj też mogę zostać na noc – stwierdziła, śmiejąc się. W przytłumionym świetle ulicznych latarni, które wkradły się przez szpary okiennic, dostrzegła jedynie, jak się uśmiecha.
Blue-owsko: Ciut poprawiony, ale jeszcze nie do końca, mój pierwszy oneshot. Opublikowany 22 CZERWCA 2014 na http://shiny-lights.blogspot.com. Jednak aby nie zawalać wspomnianego bloga dodatkowymi pracami, shocik od dzisiaj zmienia miejsce zamieszkania xD
Nie wiem w sumie co mam napisać. Ogólnie to pochłonęłam każdą literę w jakimś zatrważającym tempie, poczynając od parasola na zostawaniu na noc kończąc. Skrócę może swoją ocenę do jednego, niezbyt oryginalnego słowa: zajebiste. XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na więcej opowiadań
Konan
Dobra, ej, to stare mega jest, bo z 2014 roku, ale w sumie to czasami wracam do tej partówki xD
UsuńI TO SŁOWO WYSTARCZY♥ LOVLI!
BUZIA!
Ja swoje pierwsze opowiadania pisałam jakieś 7-8 lat temu, także... ;)
UsuńJa tyż coś koło tego xD
Usuń💖😘😍
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥♥ :* :*
UsuńOne shocik miodny. Uwielbiam opisy SasuSaku w Twoim wydaniu 🤩
OdpowiedzUsuń