2017/10/31

Draw me with your lips


Pocieram nadgarstkiem czoło, po czym na niego spoglądam i widzę na skórze sporo plam po farbie. Chichoczę pod nosem z samej siebie. Moje dłonie od koniuszków palców aż po same łokcie są umazane, a także moja bluzka i legginsy. Prawdopodobnie nawet na twarzy mogę być czymś ubrudzona.


Popołudniowe szare chmury przesuwają się szybko na niebie, zasłaniając kawałki błękitu. Z tego, co mówili rano w pogodzie, nad miastem miała przejść burza z deszczem i większość moich planów szlag trafił. Chciałam między innymi wybrać się na jakiś spacer z Ino. Ale to nic, miałam dzięki temu czas, aby sprzątnąć trochę w mieszkaniu i zrobić obiad – przynajmniej na dwa dni.
Nie minęło pięć minut, a z nieba lunął deszcz.
Podchodzę do okna, by lepiej to zobaczyć, ale strugi wody zasłaniają mi widok. Pada coraz mocniej, a do tego zerwał się tak silny wiatr, że drzewa wyglądają jak jakieś wahadła. Od jego uderzeń nawet szyby dzwonią w oknach. Wali w nie taką siłą, jakby chciał je wyrwać, żeby tylko dostać się do środka.
Wzdrygam się, gdy widzę, jak oślepiający piorun przecina ciemne niebo. Chwilę później zaś słyszę głośny, bardzo intensywny grzmot. Czuję się tak, jakbym była w samym centrum burzy i mam dziwne pragnienie otworzyć drzwi balkonowe, wejść na niego i po prostu tam stać. Przemoknąć do ostatniej suchej nitki…
Wzdycham ciężko, bardziej z taką rezygnacją. Ta pogoda wprawia mnie w dziwny nastrój. Wywołuje u mnie jakąś tęsknotę, sprawia, że mój umysł zaczyna rozdrabniać i analizować sprawy z przeszłości. Czuję przez to straszliwą ochotę, aby coś namalować. Robię to zawsze wtedy, gdy chcę uciec od rzeczywistości, od problemów. Malowanie uspokaja mnie, pomaga się skupić. Wiele ważnych życiowych decyzji podjęłam w trakcie artystycznego wyżywania się na płótnie i wszystkie okazały się nawet dobre. A przynajmniej jeszcze niezbyt narzekałam.
Jednak z jakiegoś powodu nie robiłam tego już od kilku może kilkunastu dni. Mijały mi one na tyle szybko, spokojnie i bez żadnych męczących uniesień, że omijałam płótna i farby szerokim łukiem. A raczej nie miałam na nie czasu.
W trakcie krótkiego spaceru dookoła pokoju, rozciągam spięte mięśnie pleców, wyginając się na boki. Spoglądam na okno akurat w momencie, kiedy przepiękna błyskawica przecina niebo i po prostu gapię się na ten niesamowity widok, chociaż bardziej na usta ciśnie mi się słowo spektakl. Przypominam sobie także, jak za dzieciaka okropnie bałam się burz. Tyle łez i strachu się przez nie najadłam.
No cóż, teraz mam dwadzieścia pięć lat i burze nie są już dla mnie takie straszne jak kiedyś.
Rzucam się na swoje dwuosobowe łóżko i przekręcam głowę w stronę sztalugi, która stoi tuż obok szafy. Wręcz słyszę, jak mnie woła. Tylko czeka, abym ponownie do niej przysiadła. Abym dokończyła szkice, pomalowała je przepięknymi kolorami – tchnęła w nie życie. Albo… stworzyła coś nowego, coś impulsywnego. I.. oh jej… to przemawia do mnie, do każdego nerwu w moim ciele, tak bardzo, że mam ochotę sięgnąć po pędzle i farby. Dać upust kreatywności i cieszyć się, ot tak po prostu.
Z błyskiem w oku spoglądam na sztalugę, a potem na okno. Zrywam się z łóżka i najpierw odgarniam firankę, aby mieć lepszy widok na szalejącą burzę. Niedługo później, podnoszę sztalugę, stawiam ją centralnie naprzeciwko okna, chwytam IPoda, wkładam słuchawki do uszu, podwijam rękawy i z uśmiechem na ustach biorę się za przygotowanie swojego miejsca pracy. Kompletuję niezawodny ekwipunek. Jakkolwiek śmiesznie to brzmi. Wybieram odpowiednie pędzle i farby, po czym zabieram się do malowania.
Chcę zatrzymać na płótnie widok zza okna. Przedstawić tę burzę w najlepszy możliwy sposób. Tak, aby efekt mnie zachwycił. Używam do tego celu głównie szarości, czerni, granatu, odrobiny bieli. Jestem wręcz pochłonięta i czuję jak z każdym pociągnięciem pędzla, jakaś część moich zmartwień wycisza się, chociaż na moment, albo odpływa w zapomnienie. Nie sądziłam, że tak bardzo mi tego brakowało. Jak bardzo tego potrzebowałam.
Głośna muzyka rozbrzmiewa w moich uszach, delikatnie podryguję do jej rytmu i równocześnie tupię nogą. Jestem tak skupiona na tym, co jest przede mną, że tylko kilka razy udało mi się wyłapać jakieś słowa z danej piosenki.
Pocieram nadgarstkiem czoło, po czym na niego spoglądam i widzę na skórze sporo plam po farbie. Chichoczę pod nosem z samej siebie. Moje dłonie od koniuszków palców aż po same łokcie są umazane, a także moja bluzka i legginsy. Prawdopodobnie nawet na twarzy mogę być czymś ubrudzona, ale jakoś się tym nie przejmuję. Mam cały dzień i wieczór tylko dla siebie. 
Spoglądam na zegar i jestem strasznie zaskoczona, że jest już tak późno. Tak na oko maluję już od jakiś dwóch może trzech godzin, jak nie więcej. Jestem zdziwiona, chociaż nie powinnam, bo malowanie zawsze pochłaniało mnie tak bardzo, że zapomniałam o bożym świecie. Dla mnie to była zaledwie chwila, a w rzeczywistości mijało parę godzin. Ech…
Odrzucam wyrzuty sumienia, bo przecież mam czas, nikt mnie nie goni. Mieszam niebieski kolor z czarnym i zanurzam w nim pędzel, po czym przejeżdżam nim po płótnie. Powtarzam to jeszcze kilka razy. Moje ruchy stają się coraz pewniejsze, bo w mojej głowie jest dokładny obraz tego, co chcę, aby znalazło się na płótnie. Jestem kierowana jakimś wewnętrznym uparciem, dziwną ambicją, która dąży do tego, aby ten obraz wyglądał tak, jak sobie go wyobraziłam.
Pogłaśniam muzykę, naciskając na odpowiedni przycisk trzy razy i już żadne dźwięki z zewnątrz do mnie nie dochodzą. Słyszę tylko dudniącą w uszach muzykę, która rozchodzi się dreszczami po moim ciele. To uczucie jest uzależniające. Biorę parę głębokich wdechów, przymykam powieki i pozwalam, aby muzyka i sztuka mnie pochłonęła. Poruszam ciałem na boki, bardzo spokojnie, delikatnie. A kiedy otwieram oczy, spoglądam na okno i widzę, że deszcz nieco zelżał, a promień światła próbuje przebić się przez tę ponurą burzę. Jakby z nią walczył, chciał się jej pozbyć. Przegonić na dobre i roztoczyć nad miastem swoje ciepło.
Czuję nagły przypływ inspiracji. Mieszam kolejne kolory – żółty, pomarańczowy, czerwony i staram się przelać na płótno ten obraz.
Po trzydziestu minutach odkładam pędzel, ponieważ czuję skurcz w prawej dłoni i nadgarstku. Robię krótką przerwę, żeby odpocząć. Wykonuje powolne okrężne ruchy dłonią, a później szyją. Od siedzenia w jednej pozycji przez kilka godzin niemiłosiernie bolą mnie plecy i tak bardzo pragnę jakiegoś prywatnego masażysty, że to aż niemoralne. Najlepiej, żeby był przystojny, a jeszcze lepiej, żeby tym masażystą był…
Potrząsam głową, gdy moje myśli zaczynają zmierzać w nieodpowiednim kierunku. W słuchawkach wciąż słyszę muzykę, więc skupiam się na niej. I niestety, piosenka, która aktualnie rozbrzmiewa w moich uszach, niechcący przywołuje to, od czego przez ostatnie miesiące uparcie staram się uciec.
Zamykam oczy i wsłuchuję się w tekst Way down we go. Ulegam jej. Przypominam sobie dzień, dotyk, słowa, które tylko namąciły mi w głowie. Głównie dotyk, bardzo ciepły, silny, a zarazem niepewny. Nadal czuję mrowienie na lewej dłoni, kiedy jego ręka dotknęła mojej. Palce powoli muskały moje własne, aż w końcu je otoczyły z delikatnym uciskiem. Dając małą nadzieję, powodując zachwyt, motylki w brzuchu. Zapiera mi dech w piersi, bo mam wrażenie, że od tamtego dnia minęło zaledwie parę godzin, a nie miesięcy.
Pamiętam także swoje rozczarowanie, zawód, kiedy ten dotyk został mi odebrany. Jego wzrok, wyraz twarzy. Nawet się tym nie speszył, a ciekawskiego Naruto zbył z taką łatwością, że aż mnie to zaskoczyło. Przez chwilę potrafiłam tylko siedzieć oniemiała. Później, zanim zniknął w tłumie, odwrócił się do mnie i zapytał, czy wszystko w porządku. Kiwnęłam głową i nie byłam pewna czy to zauważył, bo został siłą zaciągnięty gdzieś przez Naruto.
Twarz mnie paliła, a serce dostało jakiegoś ataku. Każdą następną czynność wykonywałam w amoku. Jak naćpana wstałam, po czym wyszłam z tętniącego życiem, muzyką, alkoholem i zabawą pomieszczenia. Chciałam się schować, zniknąć… uciec.
Sasuke później mnie szukał. Nie miał z tym jednak żadnego problemu, ponieważ jesteśmy sąsiadami. Mieszkamy drzwi obok drzwi, a nasze sypialnie dzieli zaledwie cienka ściana.
Jeszcze tego samego wieczoru pojawił się u mojego progu. Czuć było od niego alkohol i papierosy, ale nie wyglądał na pijanego. Nie pozwoliłam mu wejść do środka. Rozmawiałam z nim przy uchylonych drzwiach jak jakiś tchórz. Ponownie mnie zapytał czy wszystko w porządku. Obserwowałam wtedy jego ciało, gesty, mimikę twarzy, zachwycając się nad każdym szczegółem. Powiedział mi też, że nie chciał mnie wystraszyć. Uwierzyłam. Nawet podziękowałam, za troskę. Wmawiając mu, że niezbyt dobrze się czuję, zakończyłam rozmowę i zamknęłam drzwi.
A później przez dobre piętnaście minut stałam oparta o nie z dudniącym sercem i ciężkim oddechem.
Kątem oka dostrzegam jakiś ruch i omal nie umieram na zawał. Podskakuję na taborecie z taką siłą, z takim impetem, że z cholernie (nie)wielką gracją spadam na podłogę razem ze stołkiem, wywracając przy tym paletę z płótnem, która z trzaskiem ląduje na podłodze. Jakby tego było mało, zahaczam również dłonią o kabel od słuchawek i niechcący wyrywam je z uszu.
– Co ty tu robisz!? – krzyczę, podpierając się rękami. Czuję szalejący puls, a serce wali mi tak, jakby zaraz miało wyskoczyć mi z piersi.
Pochyla się nade mną i wyciąga do mnie dłoń.
– Pukałem, dzwoniłem, ale nie odzywałaś się – mówi lekko, ale w jego głosie wyczułam nutkę rozbawienia. Wskazał dłonią na drzwi. – Były otwarte, to wszedłem.
– Mogłeś zadzwonić na telefon, masz przecież numer – mówię z wyrzutem, w momencie, gdy chwytam jego dłoń.
– Dzwoniłem – odpowiada z grymasem, pomagając mi wstać. Kiedy jego wzrok pada na rozwalone przybory do malowania, natychmiast rozglądam się po pokoju, skanując wzrokiem moje osobiste rzeczy. Czuję ogromny rumieniec na twarzy, kiedy dociera do mnie, że Sasuke jest w moim mieszkaniu po raz pierwszy. Momentalnie zaczynam się wstydzić niedbale porozrzucanych książek na biurku i pod nim. Przewieszonych przez oparcie krzesła różnych ubrań. Poduszek na podłodze. A co najważniejsze dostrzegam obrazy, które są ustawione chyba w każdym możliwym miejscu w tym pokoju. Przy ścianie, grzejniku, niektóre z nich są schowane za ramę łóżka, biurko. One są wszędzie, wypełniają prawie każdy kąt mojego pokoju.
Zanim ta myśl do mnie dociera i uświadamiam sobie, co właśnie tu zaszło, Sasuke patrzy się na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Jakby był jednocześnie zachwycony, zaskoczony i rozczarowany. Czuję ścisk w żołądku i narastającą gulę w gardle, przez która nie mogę nic powiedzieć. Nie mogę się nawet ruszyć. Stoję jak sparaliżowana, gdy Sasuke rozgląda się po moim pokoju, patrząc na obrazy jeden po drugim.
Puszcza mnie i podchodzi do tych najbardziej widocznych i rzucających się w oczy prac. Każdej przygląda się wnikliwie, a ja zaczynam się trząść na samą myśl o jego opinii. A gdy nachyla się nad biurkiem, słychać grzmot. Ten dźwięk przywołuje mnie do rzeczywistości. Spoglądam na okno i widzę, że burza ponownie rozszalała się nad miastem. Co gorsza, próbuję się zmusić do jakiegokolwiek ruchu, ale nie potrafię. Ogarnął mnie paraliżujący strach, wstyd i nie wiem, co jeszcze, ale zaczynam czuć okropny niepokój związany z jego obecnością tutaj. Nikt jeszcze nie widział tego pokoju. Nikt z moich obecnych znajomych nie wie, że maluję. Wiem, że to potrafię, że wychodzi mi to całkiem nieźle, ale czuję wstyd, kiedy komuś o tym opowiadam. Do tego ludzie bardzo często reagowali na to z grymasem na twarzy, bo przecież profesja malarza nie jest zbyt dochodowa. I nieważne czy masz talent, czy nie. Przestałam więc informować o tym moich nowo poznanych znajomych, a na pytanie, co robię, czym się interesuję, odpowiadałam zdawkowymi komentarzami.
Zrywam się z miejsca, kiedy przekłada kartki na biurku. Podbiegam do niego i odciągam gwałtownie. Nie chcę, żeby tego dotykał. Żeby to widział. Nie on. W szczególności nie ON. On nie może tego zobaczyć.
– Sakura – mówi łagodnym głosem, pełnym czegoś, czego do końca nie potrafię określić, ale tak bardzo ściska mnie w gardle, że z trudem przełykam ślinę. Moje ciało pokrywa cieniutka warstwa zimnego potu. Boję się kolejnych słów Sasuke.
Wędruję wzrokiem ku jego dłoni i widzę, że trzyma w niej portret. A tak dokładniej jego portret. Jego. Cholerny. Portret.
– Wyjdź – syczę przez zaciśnięte gardło, wskazując palcem na drzwi. Ale on ani drgnie. Wpatruje się we mnie tak perfidnie, że aż brak mi tchu. Wyrywam się z tej chwilowej zawiechy. Nadal trzymam go za ramię i ciągnę go mocno w stronę drzwi. Ściskam jego rękę, wbijam paznokcie w skórę, a on nic. Stoi niewzruszony a ja nie mam na tyle dużo siły, aby go ruszyć choćby o centymetr. Wkurza mnie to! Irytuje! Mam ochotę mu wpieprzyć!
– Wyjdź stąd – szepcę prawie przez łzy. Mrugam kilkakrotnie powiekami, żeby je powstrzymać, ale to jest trudniejsze, niż myślałam.
Puszczam go, staję przy drzwiach i po raz trzeci nakazuję mu opuścić ten pokój. Pośpiesznie i nerwowo przecieram prawą dłonią oczy, a kiedy ponownie na niego patrzę, widzę jakieś dziwne uczucia malujące się na jego twarzy. Niedowierzanie? Złość? Zawód? Mam ochotę tupnąć nogą, bo jak Boga kocham, nie wytrzymam tego napięcia.
Te emocje palą mnie w środku, wysysają ze mnie ostatki dobrej opinii, jaką miałam o moich pracach. Zabierają powoli wiarę w nie, we mnie. I czuję się przez to bardzo niepewnie. A do tego ten cholerny portret. Narysowany na szybko jakiś miesiąc temu. Czuję się obnażona. Kurde, kurde, kurde!
Sasuke odkłada go na miejsce i rusza w kierunku sztalugi, o której kompletnie swoją drogą zapomniałam. Podnosi ją, stawia na niej płótno, zbiera porozrzucane pędzle i farby. Po chwili wszystko wygląda prawie tak samo dobrze, jak przedtem. Gdy unosi głowę, instynktownie cofam się o krok. A kiedy spogląda na mnie tymi swoimi czarnymi oczami, czuję jak nieświadomie wstrzymywany oddech, kłuje mnie w płuca.
– Nie wiedziałem – zaczyna – nigdy nic nie mówiłaś. A ten portret…
– Nie! – przerywam mu krzykiem. – Nic więcej nie mów. Proszę cię. – Spogląda na mnie dziwnie, ze zmarszczonymi brwiami, jakby mnie nie rozumiał, albo był zaskoczony moim wybuchem. Stawiam na tę drugą opcję.
– Nie pytaj o nic. Po prostu stąd wyjdź. – Kiedy wypowiadam te słowa, zapada między nami cisza, maskowana świstem wiatru, deszczem i grzmotami.
– Nie oczekuj tego ode mnie. Nie po tym, co zobaczyłem. – Intensywność jego spojrzenia, ta pewność siebie i irytacja w głosie wytrącają mnie z równowagi. Moje ciało natychmiast zalewa fala gorąca. I chyba serce mi się zacisnęło, bo przestałam czuć jego uderzenia. Mam cholerną ochotę uciec. Schować się przed nim.
Zmuszam się, żeby przełknąć ślinę i przebierając nogami, wychodzę z pokoju, mając nadzieję, że Sasuke ruszy za mną. Czuję ulgę, kiedy kątem oka widzę jego sylwetkę wyłaniającą się zza drzwi do mojej sypialni.
– Nie rozumiem twojej reakcji – mówi z grymasem. – Jaki masz problem, żeby mi o tym opowiedzieć, skoro już to widziałem – podkreśla wyraźnie ostatnie słowo, chociaż wcale nie musiał. – Sądząc po tym, jak zareagowałaś, niewiele osób o tym wie.
To, co mówi, sprawia, że odwracam głowę i spoglądam na niego. Robi krok w moim kierunku. Dzieli nas około pięciu może sześciu.
Na jego twarzy widzę zainteresowanie, jakąś determinację. I cholernie mnie to wkurza!
– Nie będę o tym rozmawiać – neguję od razu, a on robi kolejny krok do przodu. Malarstwo jest dla mnie czymś bardzo intymnym, prywatnym. W momencie, gdy zobaczył moje prace, poczułam się tak, jakby zajrzał do mojej głowy. Wstydzę się pokazywać je komukolwiek, a w szczególności mężczyźnie, którego pragnę. On może tego nie zrozumieć. Tak jak inni, uzna to tylko za zabawne hobby, za coś mało wartościowego.
– Sakura. – Kolejny krok. – Ja już je widziałem – mocno akcentuje ostatnie słowo. Te same, co wcześniej. – Chcę, żebyś mi o tym opowiedziała.

Bo zawsze osiągasz wszystko, co chcesz. Prawda, Sasuke?

Czuję zapach jego wody kolońskiej. Widzę poruszające się jabłko Adama, gdy przełyka ślinę. Ruch jego klatki piersiowej. Otwieram usta, żeby zaoponować, ale nie potrafię wydobyć z siebie żadnego słowa. Zatyka mnie. Mam nieodpartą pokusę go narysować. Wcześniej jednak dłońmi sprawdzić każdy mięsień na jego ciele, nauczyć się ich na pamięć, żebym mogła go malować z zamkniętymi oczami. Chcę naznaczyć go moimi pocałunkami, moimi farbami. Przeprowadzić lekcję malowania aktów.
Robi kolejny krok. Powolny i zamierzony. Gdybym wyciągnęła rękę, mogłabym dotknąć jego klatki piersiowej. Poczuć go.
Nabieram gwałtownie powietrza i wypuszczam je ze świstem. Widzę, jak jego oczy ciemnieją. Niebezpiecznie zwilża usta językiem, a ja tracę dech. Moje serce pomija chyba z pięć uderzeń. Jestem przerażona tym, jak ten mężczyzna na mnie działa.
– Te prace są niesamowite. Nie mam słów, by opisać to, jak bardzo mi nimi zaimponowałaś. – Jego głos jest taki pewny, pełen uznania. – Gdybym zobaczył swój portret u innej dziewczyny, pewnie bym się wściekł.
Kolejny krok.
Zagryzam policzki od wewnątrz, nie mogąc znieść intensywności jego spojrzenia, jego słów. Jego bliskości. Sasuke mnie sobą paraliżuje.
Przechyla głowę lekko na bok i zaczyna mi się przyglądać.
– Masz talent – mówi miękko. – Chcę zobaczyć, jak malujesz. Pokaż mi to, naucz mnie tego.
Jestem wstrząśnięta jego słowami. Nie rozumiem, dlaczego to mówi, jaki ma w tym cel. Ale skłamałabym, mówiąc, że mnie to nie podnieca.
Zaczynam kręcić głową, ale Sasuke posyła mi ostrzegawcze spojrzenie, więc przestaję. Jesteśmy tak blisko siebie, że jeśli ruszę się choćby o parę centymetrów, dotknę piersiami jego klatki.
– Podziel się tym ze mną – szepcze i wyciąga dłoń w kierunku mojej twarzy, ocierając kciukiem mój policzek. Doznaję palpitacji serca, gdy czuję na swojej skórze dotyk jego dłoni.
Otwieram usta i wydaję z siebie niekontrolowany jęk. Tęczówki Sasuke drgają, zwiastując kłopoty.
Na jego kciukach pojawiają się szare plamy i jestem zawstydzona faktem, że stoję przed nim taka nieogarnięta, brudna.
Czuję, jak usuwa farbę z mojej twarzy, a raczej tylko bardziej ją rozmazuje, ale nie zabiera dłoni. Trzyma ją nadal, gdy zbliżamy się do siebie, odbywając niemą rozmowę przez nasze spojrzenia. Mam wrażenie, że burza na zewnątrz ucichła.
– Ja – wykrztuszam wreszcie. – Nie dam rady. – Mój głos jest tak słaby, że sama ledwo go słyszę.
Kręci głową.
– Zaufaj mi. – Głęboki tembr jego głosu sprawia, że czuję nagły przypływ odwagi i jakieś złudnej, jak na razie, pewności siebie oraz nadziei. To, co się teraz dzieje między nami to za dużo. O wiele za dużo niż do tej pory. Nie przywykłam do tego, że jestem z nim tak długo sam na sam, że rozmawiam z nim o takich rzeczach, że mówię takie rzeczy. Nie przywykłam do jego dotyku. To szaleństwo. Istne szaleństwo. Tym bardziej, że Sasuke zachowuje się tak, jakby mnie rozumiał. Jakby mnie znał na wskroś.
Zwilżam językiem usta i biorę głęboki wdech, próbując opanować szalejące we mnie nerwy. Sekundę później rozlega się grzmot, na którego dźwięk drgam niekontrolowanie. Dociera do mnie, że chciałabym, aby czas się zatrzymał. Dokładnie w tym miejscu.
Sasuke nadal mnie trzyma, widocznie grzmot nie zrobił na nim żadnego wrażenia, ale na mnie owszem. Ze strachu zaciskam swoje dłonie na krańcu jego podkoszulka.
Głaszcze mnie jeszcze po policzkach parę razy, a ja czuję, jak moje serce powoli się uspokaja. Jego rytm się wyrównuje, temperatura ciała powraca do ustalonego optimum. Tylko że to uczucie jest bardzo złudne i chwilowe, bo zaraz wszystko ponownie wraca, powodując rozróbę w moim organizmie.
Czuję jego oddech na policzku, gdy pochyla się w moją stronę. Ciepły, drażniący. Przybliża się jeszcze bardziej. Prawy kącik jego ust muska moją żuchwę. A ja czuję elektryzujący dreszcz rozchodzący się po całym ciele.
Wstrzymuję powietrze, gdy jego usta dotykają mojej szyi. Stoję z rozchylonymi wargami, niezdolna do oddechu, do jakiegokolwiek ruchu.
Z krtani wyrywa mi się cichy jęk. Sasuke odrywa się ode mnie, prostuje się i spokojnym krokiem prowadzi mnie z powrotem do mojej sypialni. Sadza mnie przed płótnem, podaje farby i pędzle, a sam przysuwa sobie drugi taboret i siada tuż obok mnie, tak, że nasze kolana się stykają. Wzdycham ciężko, próbując się zmusić do malowania, ale rozprasza mnie jego wzrok, jego obecność, bo patrzy raz na mnie, raz na obraz i tak w kółko.
Z ogromnym strachem, niepewnością i zawstydzeniem, zaczynam malować.
Sasuke ciągle mi się przygląda, patrzy na każdy ruch pędzla, na każdy mój ruch. Nic nie mówi, jedynie obserwuje. W jakiś sposób wydaje mi się to bardzo intymne, erotyczne, podniecające.
W pewnym momencie chwyta moją dłoń w swoją i mówi:
– Poprowadź mnie. Naucz mnie tego. – Jego głos jest wyjątkowo kojący, taki spokojny, a jednocześnie bardzo stanowczy. Wie, czego chce i do tego dąży. – Naucz mnie malować.
Robię to, o co prosi. Czując ciepło jego dłoni na mojej, poruszam pędzlem po płótnie, starając się dokończyć obraz przedstawiający szalejącą za oknem burzę.
Przez chwilę spoglądam na namalowane słońce, a później mój wzrok kieruje się na Sasuke.
Nasze spojrzenia się krzyżują, a ja czuję jak każdy nerw w moim ciele, każda komórka pochłania ten obraz. Chcę go nauczyć, chcę go namalować. Chcę, żeby ON namalował mnie swoimi ustami.


Blue-owsko: Ta partówka powstała takim przypadkiem, że łomatko. Adriemmer chciała jakieś wyzwanie, hasło, coś co zmotywuje do pisania, to jej rzuciłam, a ona mi. Się trochę nawzajem zmotywowałyśmy.

Lekcja malarstwa - co prawda skierowałam to w trochę innym kierunku, niż taka standardowa lekcja. TAKŻE WIECIE. 

Wydaje mi się, że całkiem nieźle nam to wyszło xD
Co myślicie? ♥


P.S. Zdążyłam przed 00.00 ach kurna! 
P.S2. Coś tam poprawiłam. I podkreślam, że ja mistrzem pisania w czasie teraźniejszym nie jestem, ale jeśli się tego nie podejmę, to się nie nauczę. Ludzie nie są nieomylni. I tak, ta jednopartówka jest pierwszym takim tworem - z wykorzystaniem narracji pierwszoosobowej i czasu teraźniejszego. Wszelkie rady przyjmę z wielką chęcią. 

Buzia!

22 komentarze:

  1. Ach jak ja lubię sobie poczytać Twoje opowiadania przed snem ^^ Lekcja malarstwa genialna, sama bym na taką poszła xD nie no. Ja znów się rozpływam, Ty dalej świetnie piszesz, wszystko w normie.
    W sumie ja też się muszę jakoś zmotywować do pisania... Buźka! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przed snem xDDD Muszę zmienić porę publikacji na jakąś bardziej ludzką xD
      No taka nietypowa, no nie? Ale cieszę się, że Ci się podobało ♥
      Ja już Cię zmotywuję, daj mi chwilę xDDDD
      Buziaczki! :*

      Usuń
  2. Temat bardzo ciekawy, podoba mi się taka odsłona tej pary ;) Zupełnie inna, trochę tajemnicza a przecież wszystko jest podane jak na srebrnej tacy!
    Jednak widać, że początek szedł trochę topornie. Masz tam dużo powtórzeń, nieco ciężki styl oraz ciągle zmieniasz czas, w którym piszesz.
    Dobrze znów przeczytać coś Twojego! Cieszę się, że inni mają czas na pisanie, bo ja ani trochę ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem o błędach na początku, ale w sumie pora publikacji rozdziału chyba dała mi się we znaki i to przeoczyłam, a raczej nie miałam już chęci na sprawdzanie, bo chciałam to jeszcze przed północą opublikować, a później spać.
      Nie no, nie pisało mi się tego wcale, a wcale topornie... to po prostu takie dłuższe wprowadzenie no i one z reguły są trochę nudne xD
      A wiesz, z czasem to różnie... bo w sumie mam go cholernie mało i ostatnio przez studia jestem strasznie zirytowana, i właśnie chyba dlatego zmuszam się tak trochę do pisania, żeby jakoś odreagować.
      Dziękuję za wizytę tak w ogóle :) Miło Cię widzieć ♥
      Buzia!

      Usuń
  3. Oooooo ho ho ho..
    Cudnie! Bardzo mi się podobało.
    Nauczyć malować.. taaaa jasne :D
    Sasuke pewnie szuka modelki do body painting! Normalnie całe show będzie.. ona..on..farby i jego usta.. taak. widzę to xD

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JA TEŻ! O MATKO KAS! TAK TAK TAK!
      To mnie teraz podjarałaś xDDDDD

      Usuń
  4. Dooobra!
    Ja to bym chciała malować po jego ciele! <3
    Awwwrr, było to mega seksowne opowiadanie! Ten czas teraźniejszy dodał takiego smaczku i charakteru! Cudnie *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. Łaał. Łaaaaał. Łaaaaaaaaaał! Przeczytałam to zaraz po publikacji, ale dopiero teraz mam okazję skomentować, więc od razu za to przepraszam. ;-; Jestem skłonna stwierdzić, że to był jak dotąd Twój najlepszy szocik. Te emocje. Ta intymność, gdy on odkrył jej mały sekret. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak to zaparło mi dech w piersiach. Bardzo podoba mi się, jak podeszłaś do tematu lekcji malarstwa. Tak bardzo nieszablonowo <3. Cudo, cudownie. Słodzę Ci, jak cholera, no ale nie mogę. Czułam jedynie rozczarowanie, gdy tak szybko się skończyło, bo czuje się ten niedosyt. Zdecydowanie za krótko piszesz!~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak tam czytam komentarze, to przyznam się ze wstydem, że ja nie wyłapuje tych błędów (powtórzeń, etc.). Nie nadawałabym się na betę. XD

      Usuń
    2. Awwww! Shayen rozświetliłaś mi dzień! Od dwóch godzin siedzę nad jakimś paskudnym raportem na zajęcia i po prostu no, aż serce rośnie ♥
      No jednak narracja pierwszoosobowa ma coś w sobie, jest bardziej dynamiczna, ale dla mnie dość trudna xDD Postawiłam sobie wyzwanie i mam zamiar jeszcze nie raz z niej skorzystać.
      Awww, no faktycznie motyw jest dobry do rozwinięcia, jak się poznali, co stało się później, czy nawet dlaczego Sasuke tak się nią interesuje. No coś w tym jest, ale zakończenie otwarte. Lubię je ostatnio xDDDD
      Dziękuję Kochana szczerze bardzo i z uczuciem, za te słowa, bo poprawiłaś mi ogromnie humor ♥♥(serio, miałam mieć tydzień wolnego, prawie bez niczego do roboty, a jutro już chyba będzie trzeba z domu uciekać ;/)
      Jeszcze raz dziękuję!
      Buziaki!


      P.S. Bo poprawiłam ciut, coś tam xD

      Usuń
    3. To cieszę się, że byłam w stanie go poprawić! <3 Znam bardzo dobrze to uczucie, gdy obowiązki się przyczepią i tak nie idzie skończyć (i nie wiadomo czy z sobą, czy z nimi XD).
      No właśnie te zakończenia otwarte! Noo, normalnie kiedyś mnie na amen załatwisz z nimi. Bo tak wiele by można było z parek wyciągnąć.. aaach.

      Aj, to powodzenia w takim razie we wszystkim, czemu musisz stawić czoła! Dasz radę. Izi, nie ma innej opcji. c:
      <3 ~

      P.s. A to możliwe, bo czytałam drugi raz teraz. XD

      Usuń
    4. Oj tak! Zgadzam się z tym. Czasami tych rzeczy do ogarnięcia np na uczelnie jest tak dużo, że człowiek nie wie za co się wziąć.
      One są fajne nawet, te zakończenia otwarte xD Wydaje mi się, że też przez to zostawiam sobie do tych historii jakąś otwartą furtkę, ot tak w razie czego xD

      Awww <3 Kochana! Dziękuję wielce!
      Buziaczki i mocne tulaski! <3

      Usuń
  6. Jestem świnią, jak zwykle. XD Ale zaczęłam gdzieś pisać ten komentarz, potem go skopiowałam i schowałam gdzieś sobie do pliku, ale nie wiem, do którego. :-(
    Mimimi, tak się w ogóle cieszę, bo bałam się, że to będzie jakieś za ciężkie. Że kiedy Ty dałaś mi takie fajne hasełko, to ja przesadzę i dam takie, że w sumie nie będzie co z tym zrobić i utrudnię ci zadanie. Ale serio, jestem pod wrażeniem. Ten motyw z burzą, która grasuje sobie w tle i nie jest jakaś koniecznie potrzebna, ale staje się takim elementem składowym tej partówki, do tego jakoś akompaniując poszczególnym fragmentom tej historii jest super. Chciałabym się teraz na jakąś pogapić.
    Do tego ten motyw, że mieszkają naprzeciwko siebie, że wszedł sobie tak po prostu do jej domu, bo dzwonił, pukał, a nie odbierała i że go tam sobie malowała, a on zobaczył, łaaa. Nie wpadłabym na takie rzeczy i mam wrażenie, że moja partówka pod tym hasłem byłaby strasznie sztywna. XDDD
    I w ogóle nie wiem, ile razy mam ci powtarzać, skoro nawet sama zauważyłaś, że w pierwszej osobie nie tylko pisze Ci się lepiej, ale też wychodzi ładniej, żebyś się przestawiła może w końsu. :/ Szanuję umiejętność pisania w trzeciej, bo mi wychodzi to naprawdę koszmarnie, a po 5 minutach idzie topornie, ale mam wrażenie, że pasuje Ci pierwsza. Partówka z BoruSara dostatecznie mi to udowodniła. :)
    Jak chcesz kolejne to mów, mam ich trochę w zanadrzu, ale wiesz, co masz pisać. XD
    Buzi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeżywasz jak stonka okres xDDDDDDDD
      Mówiłam Ci, że hasełko jest ok, inspirację miałam to się napisało, no nie?! Poza tym, ja nadal szukam takiego cwanego hasełka dla Ciebie, bo pijacki pocałunek był MIODZIO! Mam przeliterować, tak w razie czego?
      Nope, nope, nope, trzy razy nope... na bank nie byłaby sztywna. JA CI TO MÓWIĘ. Toć czytam Twoje prace, nie?! Ja się znam!
      Może powinnam... nie wiem xD Ciężkie to, przyzwyczaiłam się do trzeciej, ech... będę próbować!
      Ja chcem i chyba coś rzucone już było? Muszę rozmowę prześwietlić ;/

      Dzięki Ziomek ♥♥♥
      Buziole

      Usuń
  7. Czas teraźniejszy może i jest trudny, ale wprowadza dużo więcej napięcia, niż przeszły. A tu jest napięcie. :D W sumie temat bardzo nieoczywisty, tak jak i sama Sakura w tym wydaniu. Pierwszy raz spotykam się z wręczeniem jej do rąk pędzla - raczej ludzie trzymają się konwencji z byciem medykiem i dość niezdarną kunoichi.
    Saske, jak Saske. Ciekawa konwencja z nauką malowania. W sumie czytałam kiedyś książkę (której tytułu nie pamiętam), gdzie takowe sesje w atelie były tak naznaczone erotyzmem, że bardziej chyba się nie da. Chyba udało Ci się to osiągnąć. Bardzo przyjemne opowiadanie.

    Pozdrawiam,
    Konan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj dobra, mały zboczuch ze mnie, ale ja mam bzika na punkcie SS, to tam wiesz xD Ale cieszę się, że jednak się podobało ♥
      Osobiście wydaje mi się, że ludźmi za bardzo rządzą stereotypy wobec tej pary i trzeba zacząć je trochę łamać, no nie? xD
      Buziaki!

      Usuń
  8. Od momentu, w którym do pokoju wszedł Sasek, siedziałam przed monitorem z takimi oczami *.*
    Ranyyy, to było takie dobreeeeeeeee <3 <3 <3 <3
    Pod względem emocjonalnym i fabularnym tu mówię, bo na narracji teraźniejszej nie znam się ani trochę, więc się nie wypowiadam XD
    Chociaż jak dla mnie to było gites ^^
    Wgl, to zastanawiam się czemu mi ta notka umknęła O.O Mam ochotę teraz strzelić takie facetable, że czoło to by mnie chyba przez tydzień bolało XD
    Ech no rozpływałam się normalnie. Chcem więcej. Dużo, dużo więcej <3
    Pozdrawiam cieplutko ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie się ogarnęłam jak ten czas szybko leci :o I w sumie nadal pamiętam tę całą akcję z pisaniem tego. To poszło na takim sprincie i podjarce, jak nic nigdy xD

      W ogóle mam takie AAAAAA! Mega się cieszę, że Ci się podobało!
      Twoje słowa to wręcz miód na me zmęczone studenckie serce xD

      buzia!

      Usuń
  9. Niesamowite... W życiu bym nie pomyślała, że SasuSaku mnie pochłonie. Nie aż tak! To jest takie... Delikatne, ale dosadne. Cudowne. To kolejny paring, którego przeważnie nie tykam. A jednak z ciekawości sprawdziłam. Sprawdziłam i się nie zawiodłam. To jak operujesz słowami, to jest mistrzostwo. Ticz mi, Senpaj <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwww <3 Czasami przesadzę ze słodkością, ale wydaje mi się, że nie jest źle ;)
      Cieszę sie, że się podobało ♥
      Dziękuję pięknie za komentarz :*
      Buziaczki :*

      Usuń
  10. Jak dla mnie to najlepsza partówka w Twoim wydaniu ;) czas teraźniejszy pasuje tutaj idealnie! I ta burza, te emocje, Sakura w roli artystki :) lepiej być nie mogło 😇

    OdpowiedzUsuń

Będę ogromnie wdzięczna nawet za najkrótsze słowa ♥