2017/11/06

Don't you know


Przecież ja się tak nie zachowuję. Ja tak nie reaguję! To dlaczego? Nadal nie mogę tego zrozumieć. Po wyjściu z autobusu trzęsącymi się dłońmi wyjęłam telefon z torby, w której trzymałam także laptopa, napisałam do Kurenai.

Od naszego rozstania minęły ponad trzy lata. I szczerze, myślałam, że nie zobaczę Cię do usranej śmierci. No na prawdę. To był chyba jakiś znak, że przez tyle czasu nigdy na Ciebie nie wpadłam. Co z tego, że nasze domy rodzinne są zaledwie kilka kilometrów od siebie. Ty do swojego nie wracasz tak często, jak ja, więc spotkanie gdzieś Ciebie było bardzo mało prawdopodobne.
Takie było. Do wczoraj.
Powiem Ci, jak to wyglądało. 
Pst, żałośnie. Nie, żeby coś.
Zdecydowałam się wrócić do Tokio wcześniej, niż zamierzałam, bo okazało się, że mam kilka projektów do dokończenia i jakieś dodatkowe pierdoły. Chciałam ogarnąć, chociaż część z nich wcześniej, a nie zostawiać na ostatnią chwilę.
I za nic w świecie nie spodziewałam się spotkać tam Ciebie. Przecież podróżujesz tylko autem.
Wchodząc do autobusu, nawet Cię nie zauważyłam. Byłam skupiona tylko na tym, żeby znaleźć siedzące miejsce.
Znalazłam. 
Dwa za Tobą. Oczywiście o tym nie wiedziałam.
Siedziałeś przy oknie i dobrze wiem, że już wtedy mnie zauważyłeś. Domyśliłam się po czasie, ale nie ważne.
Śmieszne jest to, że kiedyś z daleka potrafiłam wyczuć Twoją obecność. A wczoraj nic. Kompletnie nic. I sumie na moje szczęście. 
Po zajęciu miejsca ułożyłam plecak pod nogami, a torbę z laptopem położyłam na kolanach, wyjęłam iPoda i puściłam muzykę.
Dwie godziny podróży minęły mi spokojnie. Nawet bardzo spokojnie. Przysypiałam co chwila, zmęczona zbyt wczesną pobudką. No brakowało mi tak z godzinki snu. Wiesz przecież, jak lubię spać. Raczej mam taką nadzieję, że jeszcze pamiętasz, co lubię.
Kiedy autobus zatrzymał się na pierwszym przystanku w Tokio. Osoba, która siedziała obok Ciebie, wstała, szykując się do wyjścia. To był jakiś Twój znajomy, bo kiwnął Ci głową, zanim wyszedł. No cóż… wtedy poczułam dziwny ucisk w piersi. Taki bardzo niepokojący. Zignorowałam go. Bo przecież to było niemożliwe, żebyś to był Ty. Rozumiesz? Wiele osób w Tokio ma szare włosy. To nic nie znaczyło.
Na dworze zmierzchało, a w szybach odbijały się sylwetki siedzących w autobusie ludzi. 
Twoja także, tyle że niezbyt wyraźnie, ponieważ siedziałeś w miejscu, gdzie łączyły się (tak jakby) dwa okna i niezbyt dobrze widziałam. Przez chwilę miałam dziwne wrażenie, że to Ty. Jednak ten chłopak, który wyszedł był ode mnie młodszy, więc z góry założyłam, że przysiadł się do jakiegoś swojego kolegi. Wiesz...że do swojego rówieśnika lub kogoś takiego.
Ale coś mi się włączyło w głowie. Jakiś cholerny alarm! I myśląc, że może to Ty. Jakimś cholernym przypadkiem Ty… pomyślałam o Twoim dotyku. Naprawdę. To była moja pierwsza myśl. Aż się tego wstydzę, bo przecież minęło tyle lat. W tym czasie miałam jeden poważny, aczkolwiek bardzo nieudany związek i parę takich klinów. Już dawno powinnam o Tobie zapomnieć.
Później przypomniałam sobie Twój głos i pocałunki. Odgoniłam te myśli, a także podejrzenie, że jedziesz tym samym autobusem, co ja. Wiesz dlaczego? Bo z jakiegoś powodu myślałam, że gdybyś mnie zobaczył, obejrzałbyś się. Dałbyś mi do zrozumienia, że mnie widzisz. Ale tak się nie stało. 
Odetchnęłam z ulgą, bo udało mi się przekonać samą siebie, że to nie byłeś Ty. Przynajmniej taką miałam nadzieję.
A jak bardzo byłam na siebie zła, że się pomyliłam, to nie masz pojęcia. Odwróciłeś twarz w lewą stronę, a ja oczywiście to zobaczyłam. Bo jakże inaczej. Mogę się założyć, że zrobiłeś to specjalnie, jednak Twoje spojrzenie mnie nie sięgnęło. I chyba na całe szczęście.
Obawiam się, że bym tego nie zniosła, ale z drugiej strony…
No i kiedy byłam już pewna, że to Ty, moje ciało zaczęło drżeć, a ja nie mogłam tego powstrzymać. Ledwo zapięłam płaszcz i zakręciłam wokół szyi szalik. Boże! Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek tak mi się ręce trzęsły. Cała dygotałam i tylko powtarzałam sobie: Rin, uspokój się.
To było takie popierdolone, bo przecież nie powinno mnie to obchodzić. Powinnam mieć gdzieś, to, że Cię zobaczyłam, a już na pewno nie powinnam tak reagować. 
Nie mogłam przełknąć śliny, do tego ledwo oddychałam. Czułam się tak, jakby ktoś mi usiadł na płucach i zacisnął palce na szyi. Oblał mnie zimny pot.
A wiesz, co było śmieszne, co jest śmieszne? W sumie nadal mnie to bawi. Kiedy zorientowałam się, że to Ty, w słuchawkach słyszałam akurat piosenkę The 1975 – The Sound. 
No myślałam, że tam padnę! Tak nie można!
Wiesz, że o mały włos wysiadłam na nieswoim przystanku? Kurcze, paskudnie by było. Ale tak się zmieszałam, tak zaskoczyłam Twoją obecnością, że ledwo ruszyłam do wyjścia. Wstałam i jeszcze przepuściłam w przejściu dwie kobiety, bo biedaczki też się jakoś zamotały. Może jechały po raz pierwszy tą trasą? Nie wiem. 
Kiedy przechodziłam obok Twojego miejsca, odwróciłeś głowę w moją stronę. Ja tego nie zrobiłam, ale czułam Twój wzrok na sobie. Palił mnie, wywiercał dziury w moim ciele. Na swój sposób, to uczucie było dość fascynujące. Takie intrygujące.
Przeszłam obok Ciebie i wydaje mi się, że ja w tamtym momencie zapomniałam, jak się oddycha. To było szalone, dziwne, niepokojące.
Przecież ja się tak nie zachowuję. Ja tak nie reaguję! To dlaczego?
Nadal nie mogę tego zrozumieć.
Po wyjściu z autobusu trzęsącymi się dłońmi wyjęłam telefon z torby, w której trzymałam także laptopa, napisałam do Kurenai, czułam, że muszę się tym z kimś podzielić, bo wybuchnę.
A wiesz, czego w tamtej chwili pragnęłam i jednocześnie żałowałam, że tego nie mam? Mężczyzny. Tak, dokładnie, dobrze przeczytałeś. Takiego ukochanego, mojego mężczyzny, który by tam na mnie czekał. Przytuliłby mnie, zabrał bagaże i objęci skierowalibyśmy się w stronę metra. I żebyś Ty to widział. To jak mnie całuje, obejmuje, jak ja się do niego uśmiecham. Bo podobno mam piękny uśmiech.
Nadal pamiętam tamten dzień, gdy mi powiedziałeś, że jestem piękna. Leżeliśmy wtedy na łóżku w moim pokoju, który oświetlało tylko słabe światło lampki. Nachyliłeś się nade mną, pocałowałeś i powiedziałeś te dwa urocze słowa. Po raz pierwszy od czterech lat.
Teraz myślę, że to jedno z najmilszych wspomnień o Tobie.
W metrze o mało się nie popłakałam, chociaż może nie, to złe słowo. Byłam bardzo nieobecna, przez pół godziny patrzyłam się w jeden punkt, takim nieobecnym wzrokiem.
Gorzej było, jak wysiadłam i skierowałam się na przystanek autobusowy…
Zasłoniłam twarz szalikiem, bo czułam łzy zbierające się pod powiekami. Zagryzałam mocno dolną wargę, żeby się powstrzymać. Nawet w myślach się pouczałam. Głupia, co ty wyprawiasz. To nie powinno Cię ruszyć.
Ach, kurde, nie powinno!
Ale ruszyło i nie wiem dlaczego!
Na przystanku krążyłam wokoło. Miałam mokre oczy. Po prostu deszcz padał i wiał silny wiatr. Zmokłam, zmarzłam. Rozumiesz? To był deszcz! Aż mi się tusz rozmazał. Oczywiście zauważyłam to dopiero w mieszkaniu. Żałosne.
Gdy tylko zamknęłam drzwi, odrzuciłam torby gdzieś na bok. W ogóle na nie nie zważając. Głupota, bo miałam w nich sporo delikatnych rzeczy i nie daj Boże, że coś uszkodziłam. Na szczęście, jak się później okazało, nie. 
Oparłam czoło o ścianę, tuż przy zepsutym domofonie i nie to, żebym się rozpłakała. To przez ten wcześniejszy deszcz, oczy mnie jakoś dziwnie szczypały. 
Ukucnęłam na chwilę, bo serce biło mi niemiłosiernie szybko. Bałam się, że wyskoczy mi z piersi. Jezu. Ono aż mnie bolało. Nawet teraz jak pomyślę sobie o tym uczuciu, to aż mnie skręca. To cholernie bolało.
Ale to chyba nie znaczy, że nadal coś do Ciebie czuję? Prawda? Nie chcę tego, nie chcę nic do Ciebie czuć. Po prostu. Tak będzie lepiej.
Zostawiłam rzeczy, poszłam do sklepu, kupiłam wino. 
Wypiłam je dość szybko, ale nie czułam się pijana. Nadal miałam Cię przed moimi oczami. Kurwa! Byłam zła, bo nie mogłam się upić! Rozumiesz!? Nie udało mi się! Myślałam nad tym, dlaczego się nie odwróciłeś, jak tylko mnie zobaczyłeś. Żałowałam, że na Ciebie nie spojrzałam, gdy wychodziłam. Naprawdę tego żałuję! Bo chciałabym zobaczyć Twoją minę.
I teraz żyję taką złudną nadzieją, że się do mnie odezwiesz, ale oboje wiemy, że to niemożliwe, że będzie lepiej, jeśli tego nie zrobisz. Przynajmniej dla mnie.
A! Śniłeś mi się.
Że za mną pobiegłeś.
Że mnie pocałowałeś.
Nadal żałuję, że się nie odwróciłam i nie powiedziałam Ci, chociaż tego głupiego cześć. 
Napisałam to, żeby sobie ulżyć, choć i tak tego nie przeczytasz. Nie wyślę tego listu do Ciebie. Trzy lata temu nasze drogi się rozeszły. Koniec, kropka.
Każde z nas żyje swoim życiem. Nie chowam już do Ciebie urazu. I z jakiegoś powodu mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy. Bo ja w sumie jestem. Mam dobrych przyjaciół, kochającą rodzinę. Brakuje mi jedynie dobrego faceta, ale mam nadzieję, że jakiegoś znajdę. Zakocham się w nim bardziej niż w Tobie i następnym razem moje serce nie będzie już tak szalało na Twój widok.
Bo w sumie nigdy nie powinno.




Blue-owsko: KakaRin w bardzo specyficznym wydaniu. Ten tekst pasował mi jeszcze do SasuSaku, napisany pierwotnie z myślą o nich, ale to byłby zły wybór. I padło na KakaRin, aż nie wierzę xD Serio. Ale zawsze jakieś urozmaicenie xD 

31 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA

      Usuń
    2. RIN, POZNASZ OBITO I BĘDZIE NAJLEPIEJ, ZOBACZYSZ <3
      Ostatnie zdanie mnie zmiotło, to takie smutne podsumowanie całego tekstu. Poza tym wszystko mam przed oczami, wszystko. Każdy ruch, zachowania, te spłoszenie, uczucie gorąca, łzy w oczach, potrzeba zwrócenia na siebie uwagi, jak i ukrycia się jak najdalej przez nim.
      Znasz zresztą moje zdanie, więc na tym skończę, heheszke.

      Usuń
    3. I BĘDZIE ZAKOCHANA I JESZCZE SZCZĘŚLIWSZA! hehe xD
      Dobra, ja się rozpisywać nie będę. Ty coś wiesz, ja coś wiem xD Starczy xD
      Buzia!

      Usuń
  2. ZAKOCHAŁAM SIĘ.
    Chyba cieszę się, że tak się stało. To pierwsze KakaRin jakie czytałam, nigdy nie potrafiłam stwierdzić z kim pasowałaby mi najlepiej. Teraz wiem!
    Kakashi byłby idealny dla Rin. A to w jaki sposób opisałaś jej myśli było mega wciągające.
    Podoba mi się ta bohaterka w takim wydaniu! CHCĘ WIĘCEJ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no Rin zdecydowanie z Obito. Jakoś bardziej mi pasują do siebie, ale Kakashi dostał rolę tylko dlatego, że on tu bardzo pasował. Bo co jak co... Obito by jej nie zostawił. Taki zakochany ziomek z niego <3
      Ale cieszę się, że Ci się podobało!!! Aaaa!! ♥♥♥♥Bardzo ♥♥
      Buzia!

      Usuń
  3. Jakie to było prawdziwe!
    :D

    OdpowiedzUsuń
  4. W mojej jesiennej depresji Twoje opowiadania są jak tabliczka czekolady i kawusia. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie słodkie porównanie ♥ Ach! Frelcia ♥ No aż się rozpływam.
      Ale to dobrze, to się cieszę ogromnie, dziękuję ♥

      Usuń
  5. Kocham ♥ Nigdy wcześniej nie czytałam KakaRin, bo najzwyczajniej w świecie wolę ObiRin xD No, ale w Twoim wydaniu chyba ich polubiłam (zaznaczam jeszcze raz: w Twoim wydaniu xD)
    Po prostu mnie to ujęło (może dlatego, że miałam bardzo podobną sytuację? xD)
    Uwielbiam to, w jaki sposób opisujesz uczucia...To jest takie prawdziwe.
    Szkoda, że nie zauważyłam wcześniej, że coś dodałaś (mój super zapłon już się aktywował, więc raczej zawsze będę spóźniona >.<)

    To ja tylko jeszcze będę życzyć duuużo weny i ciepełka w te chłodne dni ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja chyba też bardziej ObiRin niż KakaRin, ale po prostu do tej 'sceny' oni pasowali najbardziej, no bo wiesz Rin znajdzie takiego swojego Obito i będzie happy end xDDDDDDDDDDD
      A widzisz, wydaje mi się, że takie sytuacje są dość częste... i nie wiadomo czy się śmiać czy płakać xD
      Awwww, dziękuję ♥
      Hahahaha xD Toć nic nie ucieknie xDDDDD

      Jeszcze raz dziękuję! I tak, ciepełko się przyda ♥
      Buziaczki!

      Usuń
  6. Nie bardzo wiem, co jak mam posklejać literki, żeby wyszło z nich coś sensownego ;___________;
    Więc powiem krótko, że było super. Naprawdę spodobał mi się pomysł i perspektywa Rin, i jej emocje, odczucia, no stworzyłaś coś, czego jeszcze nie było. I ja jestem zauroczona! <3
    Kakashi, Ty draniu XDDDD W sumie to nawet podoba mi się to, że nie wiem, czemu się rozstali. Nutka tajemniczości, ohhh.
    Napisałam, jak umiałam i znikam. Buzi, papatki :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie się cieszę, że Ci się spodobało, naprawdę ♥ A ten komentarz Kochana wyraża więcej niż tysiąc słów dziękuję ♥♥
      Może znalazł inną? Można gdybać do woli xDDD
      Dziękuję jeszcze raz :*
      Buziaczki!

      Usuń
  7. <3 dla Ciebie.
    No miód istny, dopóki się nie doleci do ostatniego akapitu. No ja wiem, że to są jednopartówki, ale czy mogę mieć prośbę? O jednopartówkę w dwóch częściach? Jak Rin jednak znajduje tego idealnego faceta w postaci Obito? Ładnie proszę. <3

    Ten list wywołał we mnie dość ambiwalentne uczucia. Z jednej strony był smutny - oczywiście po tym jak Rin zdecydowała, że go nie wyśle, ale z drugiej strony to było takie dziewczęce i delikatne. Kolejny Twój tekst, który mi jakoś za szybko przeleciał.

    Pozdrawiam,
    Konan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaaaach! Kochana, ja będę po kolei od najnowszej partówki odpowiadać, jeśli się nie pogniewasz xDDD
      Akurat co do tej, to ja nie znam przyszłości Rin, chociaż bardzo bym chciała. Naprawdę. Wydaje mi się, że te pragnienie jest nawet większe niż zmuszenie się do wymyślenia ciągu dalszego, a chciałabym go poznać chociażby jutro.
      O wiele łatwiej by było, gdyby ta partówka była czystym, 100%, wymysłem mojej wyobraźni.

      Dziękuję za komentarz ♥ Jejku, Ty mi dzisiaj humor tak poprawiłaś, że nawet desperadosy tak nie podziałały! ♥
      Jejku, poważnie ♥
      Buziaki!

      Usuń
    2. Nie pogniewam się, byle WINCYJ. Nawet bym Ci tego desperadosa postawiła byle dalej czytać XD

      Tak więc narobiłam Ci spamu. Trudno. Są odpowiedzi na odpowiedzi, no ale cóż. Życie.

      Cieszę się, że poprawiłam Ci humor. Czekam na kolejne opowiadania :D

      Usuń
    3. Przy desperadosach zdecydowanie mi się lepiej pisze xDDD I uczy xDDDDDDD
      O matko...

      Usuń
    4. Kur.. weź ja jak napierniczałam sprawozdania na laborki do chorych godzin w nocy to miałam kolekcję butelek na podłodze XDDDDDD

      (Spamu ciąg dalszy XD)

      Usuń
    5. O raniuśku! XDDDDDDDDDDD
      Mam nadzieję, że pomogło xDDD

      (Luzik arbuzik z takim spamiczkiem xD )

      Usuń
  8. Kurcze, to było takie dobre... <3
    Połknęłam to na raz i nawet nie zauważyłam, kiedy się skończyło. Chciałam, żeby on wybiegł za Rin i urzeczywistnił ten cholerny sen. Ranyyyy, no nie mam słów. Bije pokłony i dziękuję, że jest jeszcze ktos, kto potrafi taki krótki tekst naładować emocjami, które do mnie trafiają <3

    PS.Przepraszam, że dopiero teraz. Problemy osobiste trochę odcięły mnie od blogosfery akurat w czasie, kiedy wychodziły te perełki. Mam nadzieję, ze w weekend uda mi się nadrobić Shiny Lights

    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej Yorumi, jak mi miło, dziekuję naprawdę ♥
      Wiesz, mi się wydaje, że dobrze, że nie pobiegł - głównie dla dobra Rin, bo znowu narobiłby zamieszania w jej życiu, a ten jeden wybryk jej zdecydowanie wystarczył ;3

      P.S. I know that feel broo, rly. Albo zapiję się na śmierć, albo strzelę w łeb XDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
      Będę wypatrywać z utęsknieniem ♥

      Dziękuję Kochana ♥
      Buziaki!

      Usuń
  9. Popłakałam się :<
    Blue jak mogłaś!zja
    Nie wiem co napisać.. Najchętniej to zjadłabym czekoladę, ale się skończyła.. Jest mi smutno, uczucia Rin i jej smutek tak bardzo był dotkliwy, że nie wiem co ze sobą zrobić. Mam tyle myśli w głowie. Dlaczego się rozstali? Czy Kakashi znalazł inna, i czy Rin będzie szczęśliwa? Na podstawie tej sceny można tyle różnych scenariuszy wymyślić...
    Po raz kolejny ujęłaś moje serduszko! :3 Czekam na więcej i życzę weny ^^
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam Zek, musiałam :( Wybacz Kochana :* Ale nawet nie wyobrażasz sobie jak uspokoiłam swoje myśli po napisani tego.
      No całkiem rozsądnym posunięciem moim zdaniem byłoby założenie, że Kakashi np. zostawił ją dla innej - owszem, powód wydaje mi się bardzo logiczny, na swój sposób.
      Nie wiem czy będzie, a ogromnie bym chciała. Zapewne ma parę chwil w życiu, kiedy czuje się kompletnie i niezaprzeczalnie szczęśliwa, nawet bez Kakashiego u boku.

      Miło Cię widzieć tak w ogóle Kochana, mam nadzieję, że wszystko u Ciebie dobrze ♥
      Dziękuję za odwiedziny i komentarz, bardzo dziękuję ♥
      Buziaczki :*

      Usuń
  10. Ja chcę wiecej !!!!! WIECEJ !!!!! Dlaczego to jest tylko jeden rozdział (a może i nie taka mała nadzieja) :D ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oh :( I co ja Ci powiem, bo w sumie raczej jakiejkolwiek kontynuacji tego nie będzie :( Ale nie wykluczam innych oneshotów z udziałem tych postaci :D

      Usuń
  11. Śliczne :( nie umiem znaleźć więcej słów, żeby opisać to co przeczytałam. Historia Kakshiego, Rin i Obito zawsze doprowadzała mnie do łez :( i swoją historyjką uczyniłaś to samo :( jedna z najlepszych partówek jakie czytałam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwww jak mi miło ♥ Ja też w sumie nie umiem znaleźć wiecej słów niż bardzo dziękuję ♥
      I oj tak, muszę się zgodzić, że perypetie tej trójki są naprawdę dotkliwe i na swój sposób chwytają za serducho.

      AAAA! dziękuję ♥

      Usuń
  12. Piękne <3 Pierwszy szocik, który dorwałam na tym blogu. Nie wiem czym się kierowałam, że kliknęłam akurat w to, ale nie żałuję. To było pierwsze moje zetknięcie z tą tematyką, ale rozłożyłaś mnie na łopatki tym stylem. Poważnie, szacun.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ciężko mi się tę partówkę pisało, oj ciężko XDD
      Dziękuję po raz kolejny! ♥

      Usuń
  13. Wow, nie jest takie słodkie, jak poprzednie shoty Twojego autorstwa, które przeczytałam, jednak muszę przyznać, ze zrobiło na mnie wrażenie. Niby prosta scena, a tyle w niej emocji! :))

    OdpowiedzUsuń

Będę ogromnie wdzięczna nawet za najkrótsze słowa ♥