Z ledwością złapałem za suwak i rozsunąłem go z jakąś dziwną niezdarnością. Rękawiczki leżały tuż na wierzchu, więc nawet nie musiałem ich szukać. Zabrałem je, zamknąłem torebkę i pośpiesznie założyłem na swoje dłonie. Ulga była tylko chwilowa.
Był grudzień i tego dnia padał lekki śnieg. Chłodny wiatr szczypał nas w policzki i nos powodując, że po chwili stawały się czerwone. Obłoki pary wydostawały się z naszych ust, kiedy próbowaliśmy oddechem rozgrzać zmarznięte dłonie.
Nasze ciała były ociężałe i zziębnięte. Gdy staliśmy, dreptaliśmy w miejscu, skupiając ciężar ciała raz na lewej, raz na prawej nodze. Każdy ruch był powolny i czasami poprzedzony odciągnięciem od szyi grubego, wełnianego szalika, odgarnięciem wilgotnych pasemek włosów z twarzy, bądź ściągnięciem rękawiczek przy pomocy zębów.
Podałem jej styropianowy kubeczek, wypełniony prawie po brzegi śliwkowym grzańcem. Błoga ulga, jaką dostrzegłem na twarzy Hinaty, kiedy jej dłonie zetknęły się z powierzchnią naczynia, wywołała na mojej twarzy szeroki uśmiech. Otuliła je swoimi zaczerwienionymi, drobnymi palcami i przysunęła bliżej siebie, kierując tańczącą nad nim parę na swoją twarz.
— Jak przyjemnie — wyszeptała z miną pełną zadowolenia. Dmuchnęła kilka razy na powierzchnię kubeczka, chcąc ostudzić gorący napój i ostrożnie upiła kilka łyków, krzywiąc się przy tym nieznacznie. — Jakie dobre — powiedziała głośniej z szerokim uśmiechem na ustach.
Przytaknąłem jej i sam spróbowałem swojego grzańca — takiego bez żadnych udziwnień. Przymknąłem lekko powieki, gdy jego ciepło rozlało się po moim wnętrzu i mruknąłem długie ach. Rozkoszowałem się chwilę tym uczuciem i od razu poczułem się o wiele lepiej.
Spacerowaliśmy od kilku godzin między drewnianymi budkami na świątecznym jarmarku, próbując oferowanych słodkości, przekąsek i napojów. Wszystko było ozdobione czerwono-zielono-złotymi dekoracjami. Ludzie przepychali się między sobą, rozmawiali i cieszyli wolnym czasem, korzystając z wielu dostępnych atrakcji. Z oddali słychać było krzyki bawiących się dzieci i jakieś występy muzyczne.
Po opróżnieniu kubeczka zgniotłem go i wyrzuciłem do kosza na śmieci, który właśnie mijaliśmy. Później poprawiłem czapkę, nasuwając ją bardziej na uszy, potarłem o siebie swoje dłonie i schowałem je głęboko do kieszeni.
— Oh! Poczekaj! — Dobiegł mnie głos Hinaty. — W torebce są twoje rękawiczki — powiedziała, przekręcając się do mnie bokiem. Wzrokiem wskazała na przewieszoną przez jej ramię czarną, skórzaną torebkę. Dopiero wtedy przypomniało mi się, że schowała je tam, gdy płaciłem za nasze napoje i czekałem na ich odbiór w kolejce.
Z ledwością złapałem za suwak i rozsunąłem go z jakąś dziwną niezdarnością. Rękawiczki leżały tuż na wierzchu, więc nawet nie musiałem ich szukać. Zabrałem je, zamknąłem torebkę i pośpiesznie założyłem na swoje dłonie. Ulga była tylko chwilowa, bo mimo grubego materiału, który otulał moje palce i tak czułem to nieprzyjemne zimno.
Chowając ręce do kieszeni, zerknąłem z ukosa na Hinatę, która szła powoli przy moim boku. Nie oddalała się ode mnie na więcej niż jeden metr, chyba że nie miała wyboru. Była niczym potulny mały piesek, trzymający się zawsze swojego pana. Uważałem, że to w jej zachowaniu było bardzo urocze.
Zaśmiałem się odrobinę za głośno na tę myśl, co przykuło jej uwagę.
— Co cię rozbawiło? — zapytała, z taką niemą prośbą między wyrazami, żebym się z nią tym podzielił. Rozejrzała się na boki, zapewne myśląc, że zaśmiałem się z jakiejś sytuacji.
Objąłem ją ramieniem, po czym przyciągnąłem do siebie, całując przelotnie w skroń. Pisnęła zaskoczona i powiedziała coś, czego nie zrozumiałem, ale podejrzewałem, że kazała mi uważać, bo nadal w dłoniach trzymała kubeczek z grzańcem, chociaż zostały jej może z dwa albo trzy łyki.
— Nic konkretnego — odparłem z uśmiechem, ponownie przyciskając swoje spierzchnięte usta do jej skroni, tym razem zatrzymując je tam na dłużej.
Prychnęła tylko, a ja zaśmiałem się głośniej.
Zaczęło się ściemniać, odczuwaliśmy już niemałe zmęczenie naszym dość długim spacerkiem. A mieliśmy się tylko rozejrzeć.
Zdecydowaliśmy się na krótki pobyt w napotkanej po drodze kawiarni, żeby się rozgrzać i coś przekąsić.
Weszliśmy do środka. Ciepłe powietrze w holu owiało nas niczym miękka, puchata kołdra. Rozejrzałem się dookoła, szukając wygodnego i ustronnego miejsca. Graniczyło to z cudem, bo lokal był wypełniony po brzegi.
Hinata ścisnęła mnie za rękę, próbując zwrócić na siebie moją uwagę. Przekręciłem do niej głowę, obdarzając pytającym spojrzeniem.
— Może wróćmy do mieszkania. Strasznie tu tłoczno. — Skrzywiłem twarz i pokiwałem głową. Mieliśmy już zawracać do wyjścia, kiedy akurat gdzieś w rogu sali dostrzegłem ubierające się dwie brunetki. Pociągnąłem Hinatę za sobą i grzecznie zapytałem, czy miejsce się zwalnia.
Już dawno tak bardzo nie cieszyła mnie twierdząca odpowiedź.
Pomogłem Hinacie zdjąć kurtkę i zabrałem nasze ubrania, po czym powiesiłem je na wieszaku. Usiadłem obok niej na miękkiej sofie i wyciągnąłem rękę po małe menu.
— Na co masz ochotę? — zapytałem, muskając dłonią jej kolano. Przez chwilę poczułem się dziwnie, ale w takim pozytywnym znaczeniu. Musiałem trochę powstrzymać swoje myśli, bo ten chwilowy dotyk mnie zamroczył i momentalnie zatęskniłem za jej ciepłem.
— Myślę, że wystarczy herbata. O na przykład ta! — Z ekscytacją wskazała na jakieś specjalne wydanie bogato doprawionej herbaty świątecznej.
— To zaraz wracam — powiedziałem, wstając. Zanim odszedłem, puściłem do niej oczko i się zarumieniła.
Miejsce, w którym składało się zamówienia, było niedaleko naszego, więc stojąc w kolejce, miałem dobry widok na Hinatę bawiącą się swoim telefonem. Co chwila zerkała na mnie z lekkim, wstydliwym uśmiechem. Włosy miała rozczochrane a policzki czerwone jak pomidor, a ja mogłem przysiąc, że w tamtej chwili była najładniejszą kobietą w całej kawiarni.
Złożyłem zamówienie, grzecznie uśmiechając się do pracownicy, która mnie zagadywała. Odpowiadałem jej bardzo zdawkowo, ale miłym i spokojnym głosem, bo nie chciałem wyjść na gbura. Kątem oka dostrzegam, jak Hinata spoglądała na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Uniosłem swoje i wykrzywiłem usta w głupim uśmiechu, bo kompletnie nie wiedziałem, o co jej chodziło.
Stawiając tacę na stoliku, zapytałem:
— Co to za foch?
Zacisnęła usta w wąską linię, a ja powstrzymałem się od śmiechu.
— Długo ci zeszło — mruknęła w odpowiedzi, a mnie aż zatkało. Miałem przeczucie, że stąpam po cienkim lodzie, ale nadal nie wiedziałem, o co jej chodziło.
Spojrzałem na nią pytająco, chwytając się za kark. Widząc moją minę, która sama przez się oznacza, że ja nic nie rozumiem, westchnęła. Dla mnie to oznaczało tylko jedno, że zaraz odpuści i o wszystkim mi powie.
— Ta dziewczyna się do ciebie wdzięczyła — powiedziała tak cicho, że z ledwością ją słyszałem, ale kiedy dotarł do mnie sens jej słów, zacząłem się śmiać.
— Naprawdę? — zapytałem zaskoczony i nachyliłem się nad nią, żeby mnie dobrze słyszała. — Bo ja widziałem tylko ciebie — wyszeptałem tuż przy jej ustach i musnąłem je przelotnie.
Jej twarz przybrała kolor dojrzałego, soczyście czerwonego pomidora, co sprawiło, że znowu zaniosłem się śmiechem. Przestałem od razu, gdy dostrzegłem jej naburmuszoną minę. — Już, już, przepraszam. — Machnąłem uspokajająco rękami.
Kiedy opróżniłem swoją szklankę do dna, czułem się przyjemnie rozgrzany i rozluźniony. Cudownie było siedzieć z Hinatą i słuchać jej opowieści, patrzeć jak się śmieje, albo rumieni. I cudownie było, dotknąć ją przypadkowo bądź specjalnie ręką lub nogą. Rozkoszując się jej zdezorientowanym wzrokiem, gdy te rzeczy się zdarzały.
Kiedy poczułem jej ciepłą dłoń po wewnętrznej stronie mojego uda, spojrzałem na nią pociemniałym spojrzeniem, a z ust wydobył mi się niekontrolowany świst. Złapałem ją za dłoń, opuszczając wzrok na jej usta.
— Chyba pora wracać do domu — powiedziałem głębokim głosem. Hinata zagryzła wargę, spoglądając na mnie spod wachlarza długich, czarnych rzęs i przytaknęła.
Trzymając mocno jej smukłe zimne dłonie, szedłem szybko, ciągnąc ją za sobą. Kiedy zauważyłem, że prawie potyka się o własne nogi, objąłem ją ramieniem, a ona przywarła do mnie całym ciałem. Ominąłem ostatnie budki, kierując się dalej — na koniec ulicy, gdzie nie było takiego tłoku. Zatrzymaliśmy się na chwilę. Hinata oparła się o chropowatą ścianę budynku, ciężko dysząc. Zdziwiłem się, że aż tak mnie poniosło.
— Przepraszam — powiedziałem, bo czułem się głupio i uważałem, że to słowo powinno paść. Nie wiem, dlaczego mnie tak poniosło. Gnałem jak burza, nie myśląc o tym, że dla niej to zdecydowanie za szybko.
Podszedłem do niej, stając tak blisko, jak to tylko możliwe. Ze świstem wciągnęła powietrze, a ja głośno przełknąłem ślinę, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Odgarnąłem wilgotne kosmyki włosów z jej twarzy, ona jedynie uśmiechnęła się do mnie delikatnie.
To był moment, gdy wydawała mi się najpiękniejszą kobietą na świecie. W brzydkiej wełnianej czapce wyglądała lepiej niż niejedna reklamująca ją modelka. Z szalikiem owiniętym wokół szyi tak bardzo, że musiałem odciągać go od jej twarzy, żeby dostrzec coś więcej niż oczy i nos.
I tak też zrobiłem. Złapałem za materiał tuż pod jej nosem i pociągnąłem go w dół, ukazując jej uroczą, zaróżowioną twarz, a w szczególności drobne i delikatne wargi.
Ująłem jej podbródek między kciuk a palec wskazujący, po czym uniosłem go lekko do góry, przybliżając powoli swoją twarz do niej. Złożyłem ja jej ustach długi zimowy pocałunek. Nasze usta były spierzchnięte od mrozu, ale z każdym kolejnym muśnięciem rozpływało się po nich przyjemne ciepło, a ja niczym głupiec pragnąłem, żeby ta chwila trwała wiecznie.
Jęknęła cicho, skubiąc moją dolną wargę, a jej dłonie, okryte grubymi rękawiczkami, zacisnęły się na mojej kurtce. Próbowała mnie przyciągnąć, a kiedy to zawiodło, objęła mnie w pasie. Poczułem, jak jej usta ułożyły się w uśmiechu, gdy przysunąłem się jeszcze bliżej.
Całowałem ją mocno, głęboko, zapalczywie, przyciskając jej smukłe ciało do chropowatej powierzchni budynku, bojąc się, że jeśli oderwę się od niej choć na chwilę, stracę te cudowne ciepło, które gorącym dreszczem rozeszło się po całym moim ciele.
Wydałem z siebie przytłumiony jęk i po raz ostatni musnąłem jej wargi. Hinata spojrzała mi w oczy i cichym, zawstydzonym głosem, powiedziała:
— Naruto, wracajmy już. Zimno mi.
Blue-owsko: Ta partówka miała być dłuższa, hehe, ale nie jest, hehe. Bo doszłam do wniosku, że dalsza część popsuła by ją. Naprawdę, uwierzcie mi, tak by było. A TAK MAŁO NARUHINA, TAK MAŁO.
Poza tym jak ja ją pisałam... w grudniu chyba, to ja przez chwilę się zastanawiałam czy jej na ten konkurs na Wywiadach nie wysłać, ale jakoś później mi ochota na nią przeszła no i nie wysłałam XD
Myślę sobie, że podjęłaś słuszną decyzję, żeby zakończyć w tym momencie. Wszystko jest bardzo wyważone i takie... rzeczywiste. Tak, to chyba dobre słowo.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny tekst. Naruto i Hinata są zdecydowanie zbyt uroczy, żeby moje serce mogło to wytrzymać <3. Podoba mi się to, że pokazujesz ich w takich naturalnych, codziennych sytuacjach. I to chyba (obok niezaprzeczalnej urokliwości tej pary) mnie w tej partówce najbardziej kupuje. Ta naturalność.
Tekst może i krótki, ale dzięki temu miałam czas żeby go schrupać od razu, jak taką świeżutką bułeczkę.
Buziaki :*
Dalsza część się nie zmarnuje na pewno, ale faktycznie bardzo by popsuła tę partówkę. Tą taką codzienność i delikatność tej pary.
UsuńO nich jest tak mało ff, że to aż człowieka boli. Smutno trochę, bo wychodzi na to, że są tak jakby najmniej lubianą parą. A szkoda :( Bo ta ich uroczość jest wręcz idealna do tych codziennych sytuacji.
Dziękuję pięknie za te cudne słowa ♥
Buziaczki :*
Dwa dzieła w ciągu jednego tygodnia? Ja chyba zawału dostanę. Ta partówką otworzyłaś sobie bramy do mojego serca. Co ja mam napisać? Najlepsza jednopartówka jaką czytałem o tej parze. Aż braknie mi słów. Takie klimatyczne cudeńko to tylko wydrukować i umieścić w gablocie. Tak bardzo ukazujesz realne relacje tej pary, że aż nie wierzę. Taka delikatność i nieśmiałość jest tak naturalna a te pieszczoty wplecione w treść to mistrzostwo świata. Mam nadzieję, że powstanie kolejna część tego dzieła, która chętnie przeczytam. Weny życzę.
OdpowiedzUsuńCzuję, że muszę korzystać z tego wolnego czasu i chyba odkopuję wszystko co mogę. Bo później znowu jak rutyna złapie, to nawet się na to patrzyć nie będzie chciało. A co dziwne, naprawdę codziennie siedzę i coś piszę. Powiem Ci, że sama jestem zaskoczona.
UsuńCzy właśnie znalazłam sposób jak się dostać do serca mężczyzny? Zarumieniłam się, naprawdę. I dalej jak czytam Twoje słowa to chyba jeszcze bardziej się rumienię.
Ja zacznę sobie drukować Twoje komentarze, one są tak cudowne, że aż mi serce rośnie. Bardzo Ci dziękuję ♥
Ogromnie się cieszę, że tak Ci się spodobała. W tej parze coś takiego po prostu jest, oni są wręcz stworzeni do takich scen. ZNOWU SIĘ RUMIENIĘ, naprawdę. I aż nie wiem co pisać, jestem taka szczęśliwa, że aż mi się myśli plączą.
Napiszę może prosto, ale z serca DZIĘKUJĘ ♥ PRZEOGROMNIE DZIĘKUJĘ ♥
I na pewno jeszcze coś o nich będzie :D
Buziaki! :*
Dobra. Rób screena bo powiem to tylko raz: dobrze, że nie ma wiecej. XD
OdpowiedzUsuńBo masz racje - gdyby cos było dalej, całkowicie by zniszczyło klimat. Jest rozkosznie i słodko. Bardzo miło sie czytało i az czułam te atmosferę miedzy nimi. Cudnie. ❤️
Wybacz kochana, ze tak mało ale na telefonie pisze. Jakos tak inaczej jest. :<
UsuńAhahahah XDDDD Luzik, znam ten ból!
UsuńScreen zrobiony, będę Ci pokazywać, jak będziesz marudziła, że za krótkie XDDDDDDDDDDDD
Dzięki Kochana :* ♥
Buziaczki :*
Urocze to było nooo :D I w takiej wersji rzeczywiście jest dobrze. Nic więcej nie jest potrzebne, bo pewnie zepsułoby klimat ;)
OdpowiedzUsuńNo więcej takich uroczości, tyle Ci powiem :)
Pozdrawiam cieplutko <3
Ich aż przesyt u mnie XDDDD Ja tylko dla nich żyję ♥
UsuńDziękóweczka :*
Pozdrowionka ;)
Ojej, pozwól, że najpierw dwa słowa o poprzedniej partówce, która dopiero przeczytałam. Bo jakoś tak wyszło xD W każdym razie nigdy nie byłam megaaa fanką ShikaTema, zwyczajnie wydawali mi się tacy łatwi, zwyczajni, jakoś nie widziałam w nich potencjału... nie intrygowali mnie szczególnie już w samym anime, ale nie mówię, że ich nie lubię. Bo niektóre momenty z nimi naprawdę lubię, no xD Ale w tamtej partówce zwyczajnie pokazałaś ich relacje tak jak i ja ją widzę, w ten sam sposób, przez co wydała mi się taka super, taka kochana i milusia. No i te wszystkie emocje, wątpliwości tak super opisałaś, że nie wiem, czy nie była to najlepsza patrówka tutaj! <3
OdpowiedzUsuńA co do tej partówki... CZEMU ODNOSZĘ WRAŻENIE, ŻE HINATA TU COŚ ZEPSUŁA. To jej "wracajmy, bo mi zimno" brzmi tak... zimno, jakby była jakąś ****, która dostała buziaczka i teraz z zimnym spokojem mówi, wracajmy, zimno mi xDDD No tak zupełnie nie w jej stylu, powinna wydukać "Naruto-kun..." xDDD
Ale ogólnie to też było to słodkie i bardzo w stylu NaruHina to opowiadanko, chociaż Naruto wydał mi się ciut mało wyraźny, jakiś spancioflały przy tej Hinacie xD
Ale ale szkoda, że nie wysłałaś tego na konkurs! :(( Naprawdę. Na przyszłość wysyłaj choćby nie wiem co.
Buziaki, weny! :3
Może dlatego wydawali Ci się tacy łatwi, bo w sumie u nich już od początku było wiadome jak to się skończy. Że na pewno będą razem itd. Bo spotkałam się właśnie z taką opinią o nich xD
UsuńAle jak już popsuła to na samym końcu xDDDDD Ten tekst równie dobrze mógł mieć pewien podtekst :>
Nieee, jeny, niee ja unikam tych japońskich zdrobnień jak ognia -kun, -chan, -san; Staram się ich po prostu nie używać, z prostego względu - nie jesteśmy w Japoni. To musiałaby być jakaś wyjątkowa sytuacja, żebym ich użyła XD
Czy ja wiem. Zapewne wtedy nie wyglądałaby ona tak jak teraz, a właśnie przedstawiony efekt satysfakcjonuje mnie najbardziej.
Dziękuję Kocie za komentarz ♥
Buziaki! :*
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za spóźnienie :)
To było urocze! Czułam te zimno w palcach jak czytałam :D.
W sumie to prychania i foszków po Hinacie się nie spodziewałam nigdy, więc to coś nowego haha.
Czuję też wewnętrzne oh-szki i ah-szki :D (nowa polszczyzna).
Pozdrowionka! :D
Cześć Kochana ♥
UsuńDo grzejniczka czym prędzej (męskiego lub domowego XD)
Jej nie należy lekceważyć - ona potrafi, ja to wiem. Samo to jak ona się w Boruto na swoich chłopców denerwuje, jest takie urocze <3
Teraz każdy kto je zobaczy uzupełni swoje słownictwo o dodatkowe dwa słowa. TAK TRZYMAĆ! <3
Dziękuję ogromnie :*
Buziaczki :*
I znowu ja :) No, wzięłam się za brakujące partówki i powiem Ci, że och i ach, jakie to było cudowne! Sama miałam kiedyś okazję być na takim świątecznym, klimatycznym jarmarku, więc widziałam ich w tej scenerii i to było jeszcze bardziej rzeczywiste <3
OdpowiedzUsuńJak dla mnie jesteś mistrzynią w operowaniu słowem. Ponowne wyrazy szacunku (z nutką zazdrości)!
Oni są tacy przekochani... Zwłaszcza w tej wersji :) I dobrze rozumiem Cię z tym zakończeniem. Też czasem mam ochotę przedłużyć jakąś scenę, żeby było więcej i więcej, ale to zwyczajnie nie pasuje. Płoszy klimat.
Jeszcze raz - cudo!
Ja też! I właśnie taki jarmark zainspirował mnie to dej partówki, a ta para tak pasowała. Ojej no oni tak pasowali XD Rzadko mam pomysły na NaruHina, bo zauważyłam, że do nich potrzebuję właśnie takich uroczych, spokojnych scen. Oni są zbyt słodcy xD
UsuńTak, dokładnie tak! Ta partówka naprawdę była długa :o Ale jak ją poprawiałam to od pewnego momentu cały ten taki urok jakoś uleciał XD
Czasami im mniej tym lepiej ;)
Dziękuję pięknie za komentarz ♥
Buziaki!
Mimo że jest lato i nienawidzę zimy, to czytając tego oneshota przez chwilę zapragnęłam, żeby była zima ;o to było takie lekkie, urokliwe i delikatne *_* i skończyłaś w najlepszym momencie ;)
OdpowiedzUsuńJeju, mimo opisu zimy w moim serduchu panuje lato, jak czytam coś takiego ^^ Taka prosta sytuacja, a taka urocza, słodka, delikatna i ulotna. Gdzieś wyżej rzuciło mi się w oczy, że jest mało opowiadań o naruhinie i jest to przykra prawda, nad którą ubolewam... zwłaszcza, że moje zamiłowanie to uniwersum Naruto po 7 długich latach przeżywa swój renesans. Studentka chce czasem od sesji od sapnąć, poczytać u nich, a tu masz! Prawie nic! Może i Hinata podbiła serce Naruto, ale Sakura zdecydowanie króluje na rynku fanfiction, co mnie zaś boli, bo nigdy się już pewnie do niej nie przekonam:( Pitu, pitu, wracając do temu - shocik re-we-la-cyj-ny. Wincyj poproszę ^^ I owszem, zachowałaś taką niewypowiedzianą delikatność urywając akurat w tym momencie, ale ja umieram z pragnienia poznania całości >,<
OdpowiedzUsuńMyślę, że opowiadanie jak najbardziej konkursowe i mogłabyś je gdzieś wysłać bez wahania.
Buziaki,
Narcise
A i tak ciepłą zimę mamy, a ja tu jeszcze Cię rozgrzałam XD Oj tak o nich jest bardzo mało, na onecie to sporo tych blogów było, ale co zrobić. Myślę, że na tak nieliczne blogi wpływa też The Last, gdzie ludzie to szoku doznali, jak ich relacja poprowadzona została, ale mi się tam podobało XD
UsuńAch, ja też miałam z Sakurą problem, ale zauważyłam, że to wynikało ze sposobu w jaki niektórzy przedstawiali ją i Sasuke. A teraz to jednak para, o której głównie piszę XD
Cieszę się, że partówka się podobała i to bardzo się cieszę ♥ Całość mogła okazać się lekkim nadciągnięciem, a tak to każdy może wyobrazić sobie to, co zechce :D
Dziękuję pięknie za komentarz ♥
Buziaki!
"Rozgrzałam" to mało powiedziane, ja tu płonę praktycznie ^^
UsuńI jeju, jak się cieszę, że wreszcie ktoś zaznajomiony w temacie. W okolicach 2014 kiedy hulał onet czytałam mnóstwo blogów o naruhinie, nawet sama prowadziłam własny, bo wojna w shippuden ciągnęła się dość długo i żadnych oznak rozwoju ich uczucia nie było. Ludzie pragnęli tej relacji, pisali, a onet zbankrutował i ładnie powiedziawszy kazał się wszystkim cmoknąć. Bardzo nad tym ubolewam, bo niektóre historie były naprawdę świetne.
Odnośnie Sakury - znielubiłam ją ogromnie w pierwszej serii, przez co w drugiej się nie mogłam do niej też przekonać ... Pierwsze moje pozytywne odczucia względem niej pojawiły się właśnie w kinówce The Last, na kórą większa część fandomu psioczy, a która mi ogromnie przypadła do gustu. Maltretuję nią komputer co najmniej dwa razy na pół roku:D Teraz robię powtórkę shippudena po 7 latach i Sakura nie jest już mi aż tak wroga jak wcześniej, może to dlatego, że wiem jak bardzo się rozwinie ^^
Nawet jeśli rozwój uczucia Naruto i Hinaty dość szybko tam nastąpił, to dla mnie było wszystko idealnie wyważone, podparte działaniami ... scena wyznania miłości i Toneri ... ach, czysta poezja. Kocham i uwielbiam, nigdy nie znudzi mi się ich relacja i zachwycanie się tym, jak im się poukładało. Boruto oglądam szczerze powiedziawszy tylko właśnie dla nich ... Jakoś tak miło zobaczyć jak żyją jako dorośli, spełnieni ludzie po tej ciężkiej przeszłości i trudach ... Mogłabym napisać cały esej na ten temat XD
Oficjalnie oznajmiam, że od dziś zaglądam tu codziennie rano i wieczorem w oczekiwaniu na kolejne noty ^^
BARDZO CIĘ PRZEPRASZAM ZA TEN POŚLIZG Z ODPOWIEDZIĄ! Naprawdę bardzo! :((((((((((((( Strasznie nie lubię odpisywać na komentarze z telefonu, a przy kompie i blogowych rzeczach to ja coraz rzadziej patrzę jestem.
UsuńAle tak już odpisując!
To tak, onet trochę spalił :/ Ja nadal wiele blogów ubolewam, jeden mi się ostał, bo autorka na blogspota przeniosła, a tak to.. szkoda gadać!
Ja czasami jak ktoś pisze o swoich uczuciach wobec postaci, zaczynam się zastanawiać, co ja do nich czuję lub czułam. I serio ciężko mi się określić, bo te uczucia to raczej takie ambiwalentne są. Ostatnio czytałam tą nowelkę o Brzasku i nagle tak o, spodobali mi się, co jakoś przez cały ten czas jak znam Naruto nie przypadli mi do gustu XDDD
Dorosła ekipa Naruto jest super! Tylko za mało ich! zdecydowanie!
Ach! Ja to The Last też często wracam! Czasami dla pojedynczych scen, ale zawsze łezka się w oku kręci! Zawsze :D
Z Boruto mam to samo! Dokładnie, w każdym calu popieram Twoje zdanie i się pod nim podpisuję XD
Kochana jesteś! Ostatnio mi trochę NaruHina chodziło po głowie i coś tam sobie zapisałam! Nie obiecuję, że pojawi się szybko, ale nigdy nic nie wiadomo! :D