2018/08/15

Bring it on home to me


Wzdycham ciężko i ponownie opieram się o zagłówek, a do moich uszu dobiegają kolejne hałasy. Przez ostatnie kilka miesięcy dźwięki stały się dla mnie drażniące. Moje zmysły są wyczulone na choćby najmniejszy bodziec.

Siedzę na plecionej ogrodowej kanapie, która jest wyłożona najróżniejszymi poduszkami. Zajmują więcej miejsca, niż bym chciał, co mnie trochę drażni. Nie lubię przesady i nie rozumiem, dlaczego Sakura zdecydowała się ułożyć ich tutaj aż tyle. Wystarczyłaby mi jedna, może dwie. Jednak mieszkając z nią, nauczyłem się, że nie należy wyrażać niepochlebnego zdania o jej ewentualnych pomysłach. Wiem, że Sakura się stara i to bardziej niż powinna. Nie chce dla mnie źle, jednak czasami jest nadopiekuńcza.
Nie raz spacerując po domu, niechcący strąciłem jakąś drobną rzecz, a ona przybiegała spanikowana i z obawą pytała mnie, czy wszystko w porządku. Za każdym razem jej głos i ręce drżały. Przerażało mnie to. Widząc ją w takim stanie, miałem wyrzuty sumienia. 
Nie chciałem tego dla niej. A ona mimo wszystko przy mnie została.
Pocieram dłońmi ramiona, bo czuję, jak robi się chłodno. Wypuszczam powoli powietrze przez rozchylone usta i czekam na rozkazujący ton Sakury. Nasłuchuję z niecierpliwością reprymendy, że mam wejść do domu, bo się przeziębię. Nie zawsze jej słucham, a jej matczyne zachowanie mnie po prostu bawi. Nie traktuj mnie jak kalekę — przypominają mi się słowa, które padają z moich ust w takich sytuacjach. 
Odkąd pamiętam, lubię spędzać czas na dworze; w ostatnich miesiącach często odpoczywam na hamaku albo na tej ogrodowej kanapie. Tylko to mi zostało. Nie jestem w stanie pomóc Sakurze w domowych obowiązkach i według niej potrzebuję nieustannej opieki. Dlatego staram się jej nie przeszkadzać i uciekam, kiedy mogę. Weranda jest dla mnie niewielkim wybawieniem. Przyjemnie jest, chociaż czuć na skórze ciepło letniego słońca i orzeźwiający powiew wiatru.
Odchylam głowę, opierając tył o zagłówek. Powieki mam ciągle zamknięte, a przez nogi przerzucony niewielki koc. Przekręcam głowę lekko w lewo, słysząc trzask drzwi w mieszkaniu. Przez moment wydaje mi się, że jest obok.
— Sakura — szepczę i czekam na jej odpowiedź, ale ta nie nadchodzi. Wzdycham ciężko i ponownie opieram się o zagłówek, a do moich uszu dobiegają kolejne hałasy. Przez ostatnie kilka miesięcy dźwięki stały się dla mnie drażniące. Moje zmysły są wyczulone na choćby najmniejszy bodziec. 
Nagle drzwi na taras otwierają się z hukiem. Jej klapki uderzają o drewniane podłoże przy każdym kroku i chwilę później czuję, że jest koło mnie. Wyraźnie słyszę jej oddech i czekam, aż się odezwie.
Kiedy staje przede mną, uczucie ciepła popołudniowego słońca znika z mojej twarzy. Odrywam głowę i siadam prosto. Sakura staje między moimi kolanami i pochyla się. Czuje jej miętowy oddech na swoich ustach, zapach żelu pod prysznic zmieszany z płynem do płukania tkanin. Jej usta znajdują się może kilka centymetrów ode mnie. Walczę z nieodpartą ochotą, aby wysunąć się ku niej trochę bardziej, ale duszę to w sobie.
Ciche westchnienie wydobywa się z jej ust i prawie słyszę, jak wywraca oczami. Mimowolnie unoszę jeden kącik ust do góry, mając na uwadze to, że ten gest jej nie umknie. Słyszę jakiś nieznaczny szmer, a zaraz po nim zostaję obdarowany tym, czego potrzebowałem. Delikatnym, czułym, prostym pocałunkiem. Po chwili się odsuwa, a ja wyciągam do niej rękę i pierwsze co napotykam to brzeg krótkich spodenek. Są szersze niż te, w których zwykle chodzi, więc skubię ich materiał palcami, próbując rozpoznać, co ma na sobie.
— Założyłaś moje szorty? — zgaduję, marszcząc czoło. Brak odpowiedzi zastępuje śmiechem, który jest cichy i bardzo radosny.
— Tak — parska, machając szybko głową. Swoim zachowaniem wiele mi ułatwia, stara się robić tak, abym był w stanie odgadnąć każdy jej ruch. Zawsze jest na tyle blisko, że nie mam problemów ze zrozumieniem jej intencji.
Przesuwam swoją rękę wyżej i muskam jej dłoń, znacząc niewidoczny ślad od nadgarstka po czubek środkowego palca. Sakura spina się lekko, a raczej drga. Uśmiecham się, czując, jak jej ciało reaguje na mój dotyk.
Przykuca i chwyta za moją dłoń. Ściska ją lekko, po czym całuje moje kłykcie, a następnie przykłada dłonie do swoich policzków. Obejmuję ją lekko i muskam kciukami jej miękką i rozgrzaną od kąpieli skórę. Bierze głęboki, drżący oddech, jakby się czymś stresowała.
— Co jest? — pytam, przesuwając dłonią od jej policzka, przez ucho, żuchwę, aż zatrzymuję się na brodzie. Unoszę ją lekko ku sobie i czuję jej oddech na swoich ustach.
— Zatańczysz ze mną? — wypowiada te słowa cicho i niepewnie, a ja zamieram. Sakura chyba wyczuwa moją konsternację, bo nagle wstaje i odchodzi kilka kroków ode mnie. Ściągam brwi, ale nic nie mówię. Jej prośba wydaje mi się nieodpowiednia.
Mam wrażenie, że zastanawia się co zrobić; usiąść obok albo wejść do środka. Słyszę, jak przestępuje z nogi na nogę i cmoka ustami. Po chwili chyba się odwraca, bo dobiega mnie odgłos kroków.
— Sakura — upewniam się, czy nadal jest obok.
— Tu jestem — odpowiada cicho, dziwnie smutnym głosem.
Odpycham się dłońmi od kanapy i się podnoszę. Robię krok w kierunku, z którego dochodzi głos. Czuję jej obecność przed sobą i wiem, że jeśli zmniejszę odległość między nami, nasze ciała zetkną się ze sobą.
— Zatańcz ze mną, Sasuke — ponawia swoją prośbę ściszonym głosem.
Kręcę głową. Nie mam ochoty się na to zgadzać. Nie chcę, żeby ktoś nas zobaczył.
— Nie tutaj — neguję, odpowiadając w sposób, który mnie zaskakuje.
Zaczyna nerwowo przeskakiwać z nogi na nogę.
— Tutaj — odpowiada tonem nieznoszącym sprzeciwu. Znowu kręcę powoli głową, a później wzdycham ciężko. To dziecinne, myślę. Łatwiej by było, gdybym po prostu wyszedł i nie kontynuował tej rozmowy. — Proszę — dodaje po chwili.
Zaciskam usta. Po chwili poddaję się i przytakuję. Raz. Z jej ust wydobywa się głośne westchnięcie ulgi. Przysuwa się do mnie i nie marnując czasu, ostrożnie łapie moje dłonie. Obejmuje mnie lekko. Wciągam powietrze nosem i czuję słodki zapach szamponu i żelu pod prysznic, a włosy drażniące mój policzek są wilgotne.
Wtula głowę w zagłębienie przy moim ramieniu i trąca nosem szyję. Wydaje z siebie cichy, zadowolony pomruk i mocniej zaciska palce na moich. Przez moment stoję w bezruchu, po czym opieram policzek o jej głowę. Trema mnie paraliżuje. Nie wiem, co zrobić; w jaki sposób ją objąć, gdzie położyć dłonie? 
Jej dotyk na plecach wyrywa mnie z zamyślenia. Marszczę czoło, próbując odgadnąć, co robi. Gdy klepie mnie po barkach jestem prawie pewny, że próbuje ustawić mnie w odpowiedniej pozycji do tańca.
— Wyprostuj się — nakazuje miękko, unosząc moją rękę.
Prycham pod nosem, coraz bardziej zirytowany jej irracjonalnym pomysłem. Moje stawy w sekundę robią się sztywne i zaczynam być tym wszystkim zawstydzony. Kiedy klepie mnie w łokieć, bardzo niepewnie, z dystansem kładę swoją dłoń na jej ramieniu. Pozycja wydaje mi się śmieszna, z racji tego, że to Sakura wciela się w rolę prowadzącego.
Wypuszczam zirytowany powietrze przez nos.
— Chyba ja powinienem prowadzić, nie sądzisz? — mówię z lekkim sarkazmem, przyciskając mocniej dłonie do jej chudego ciała. Kręci głową tak mocno, że kosmyki jej włosów muskają moje usta i brodę.
— Pozwól mi — prosi niemal bezdźwięcznie. Nie wiem, dlaczego jej tak na tym zależy. Zgodziłem się na to ze względu na nią, ale wcale nie mam ochoty na zabawę w taniec. Czuję się upokorzony. Nie chcę, żeby ktoś nas widział. Tańczący ślepiec, myślę i prycham. Żałosne.
Zaczyna prowadzić; początkowo wolno, niepewnie poruszając nogami. Robi to nazbyt ostrożnie. Jakby się bała, że mnie uszkodzi. Ale to ja tu byłem ślepym głupcem, którego w tańcu prowadziła kobieta.
Jej usta znajdują się w niewielkiej odległości od moich przez cały czas. Oscylują na granicy kuszenia i zwykłej czułości. Czuję, jak jej zielone oczy, których kolor nadal mam w wyobraźni, wpatrują się we mnie. Jesteśmy tak blisko, że jestem w stanie wyczuć bicie jej serca, usłyszeć przyspieszony oddech, poczuć ciepło jej skóry.
Poruszamy się po drewnianym parkiecie. Od prawej do lewej – po kwadracie. Przestrzeń wokół nas wypełnia dźwięk szurających butów, szczekania psa i cykania owadów. Nie brakuje mi muzyki, wręcz odnoszę wrażenie, że byłaby ona zbędna.
— Rozluźnij się — szepce, przysuwając się do mnie. Przewracam oczami. Doskonale wiem, że moje ruchy są sztywne i prymitywne. Nie potrafię przestać myśleć o tym, że ktoś może nas zobaczyć. — Nie bój się. Nikogo tu nie ma. Zaufaj mi. — Jej czuły głos pomaga. — Skup się na nas — mówi. — Na mnie — dodaje cicho, nieco niepewnie.
Obejmuję ją mocniej, starając się skupić na niej. Na jej zapachu, dotyku. Próbuję nie myśleć o niczym tylko o tym, co dzieje się teraz.
Taniec wychodzi nam okropnie. Raz za razem, któreś depcze stopy drugiego i Sakurę to widocznie bawi. Mnie niekoniecznie. Zirytowany zmieniam naszą pozycję i teraz to ja prowadzę. Z krtani dziewczyny wyrywa się cichy jęk zaskoczenia i przez moment próbuje mnie powstrzymać, ale jej nie pozwalam.
Przesuwam dłonią wzdłuż jej pleców, wsuwając ją pod koszulkę. Zaciskam szczęki, czując pod palcami nagą skórę Sakury. Na moment wszystko dookoła znika i czuję tylko ją. Nigdy się nie przyznałem, ale lubiłem to. Dotykanie jej mnie uspokaja. 
Obejmuje mnie i przysuwa swoje usta do mojego ucha.
Nieruchomieję, słysząc jej cichy śpiew. Głos jej drży, a ja zdaję sobie sprawę, że to pierwszy raz, gdy słyszę, jak Sakura śpiewa. Jej ton jest trochę chrapliwy i nawet nie zastanawia mnie to czy fałszuje. Melodia jest mi znana, a Haruno śpiewa tak cicho, że tylko ja jestem w stanie ją usłyszeć. Niepokoi mnie tylko tekst tej piosenki. Dlaczego wybrała właśnie ją?, pytam siebie w myślach.
Jej ciepły oddech drażni moją skórę i nie potrafię się skupić na niczym innym niż na jej głosie. Wsłuchuję się w słowa, które wyśpiewuje, z coraz większą obawą. Zastanawiam się, co chce mi w ten sposób przekazać.
Baby, bring it to me, bring your sweet loving, bring it on home to me…
Zaciskając mocniej palce na jej dłoniach i palcach, zaczynam się kołysać w rytm melodii, którą nuci. Dotyka policzkiem mojego, wywołując przyjemne dreszcze na moim ciele. Czuję, jak się uśmiecha, a następnie jej ciepłe usta na swojej żuchwie.
Robię obrót, przez co Sakura chichocze. A kiedy ponownie wraca w moje ramiona, odchylam ją delikatnie, wyobrażając sobie, jak jej włosy opadają ku ziemi. Moja twarz znajduje się zaledwie kilka centymetrów od jej obojczyków.
I tried to treat you right but you stay out, stay out every night…
Jej głos ciągle wypełnia przestrzeń wokół nas. Nie mogąc się powstrzymać, wyciągam szyję i całuję miejsce tuż nad jej mostkiem. Powoli i czule. Uwielbiam czuć jej ciepłą, miękką skórę pod ustami. Dotyk, dźwięk, zapach i smak, to jedyne co mi pozostało.
Jej ciche westchnięcie, które bardziej przypomina jęk, jest dla mnie jak najwspanialsza melodia. Wracając do pionu, opiera policzek na mojej piersi. Ciągle myślę o słowach tej piosenki i mam nadzieję, że Sakura nawet bez zbędnych zapewnień, rozumie moje uczucia. A to tylko utwór, a nie żadna prowokacja do wyznań.
Kołyszemy się jeszcze przez chwilę, aż kończy śpiewać. Zatrzymujemy się, ale nie odsuwamy się od siebie nawet o milimetr. Mój oddech przyspiesza pod czujnym spojrzeniem Sakury. Kilka razy zaciskam i rozluźniam usta, bo nie jestem pewien, czy powinienem coś powiedzieć. Mam przeczucie, że na coś czeka. 
Moje powieki lekko drgają i po raz pierwszy je otwieram. Krótkie westchnięcie Sakury, sprawia, że coś ściska mnie w żołądku. Wiem, co widzi — nie raz mi o tym opowiadała — czarne, pozbawione blasku, matowe tęczówki.
Wędrując dłońmi wzdłuż jej ramion, zatrzymuję się na szyi i obejmuję ją delikatnie palcami. Opieram czoło o jej własne i patrzę na nią. Widzę ją taką, jak zapamiętałem.
— Chciałbym cię zobaczyć — mówię cicho, próbując powstrzymać drżenie głosu. Gardło mam ściśnięte i martwię się o jej reakcję. Chcę, żeby to wystarczyło. Zrozumie mnie, zawsze rozumiała.
Sekundę później czuję jej usta na swoich, a ich słodki smak zmieszał się ze słonym smakiem łez spływających po jej policzkach.
Pragnę, aby czas się cofnął.
Nie chciałem dla niej takiego życia.

Blue-owsko: Sasukowo dziś. To tak czekało, ale zawsze jak wracałam, nie potrafiłam się przemóc, żeby to ogarnąć, albo coś mi ciągle nie pasowało. Ostatnio jednak nawiedzała mnie w myślach i oto jest. Partóweczka z cyklu: piosenka dodatkiem.
Może Wam się spodoba :D Mam nadzieję XD

6 komentarzy:

  1. Czytam, czytam, Sakura traktuje Sasuke jak dziecko, myślę sobie, pewnie dlatego, że nie ma ręki. Zdarza się. Czytam dalej, jak już zaczynają tańczyć i widzę słowa, że Sakura łapie go za ręce. AHA! Czyli ręce ma, w takim razie co z nim nie tak? Dopiero później połączyłam wątki i ogarnęłam, że stracił wzrok. Kurczę, chyba jednak czytanie o ósmej rano było złym pomysłem, ale nie mogłam się powstrzymać ^^' Przeczytam jeszcze nie raz, bo uwielbiam, jak piszesz! :) A scenka słodko-gorzka, taka, jak lubie najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierzysz mi, że ja chciałam aż do ostatniego zdania poczekać z tym, że on nie widzi! W sumie tak zrobiłam, ale i tak postarałam się jakoś to wpleść jeszcze XDD
      Twoje słowa to miód na moje serce! Dziękuję Ci wielce!
      Buziaki!

      Usuń
  2. Prawie mnie to do łez doprowadziło O.O Kurcze, sama nie wiem dlaczego, ale tak cholernie mnie to wzruszyło...
    Na początku miałam przeświadczenie, że ręka i te sprawy, ale żeby wzrok? W życiu by mi to nie wpadło do głowy.
    Geniusz z Ciebie po prostu!
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze! XD
      Yup... do ręki się już jakoś przywykło i takim oto sposobem wybrałam oczy XD
      Dziękóweczka wielgachna♥
      Pozderki!

      Usuń
  3. To było eteryczne. Na prawdę, zaspokajające ciekawość, ale też zostawiające lekki niedosyt po przeczytania. Jak na ten paring też wcale nie takie oczywiste! Urzekło mnie, może też dlatego, że temat utraty wzroku nie jest obcy w mojej rodzinie...
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maruo, Kochana, jak miło Cię widzieć ♥
      Ogromnie się cieszę, że partówka przypadła Ci do gustu. I bardzo współczuję, że osobę w Twojej rodzinie dotknęła utrata wzroku.
      Trzymaj się Kochana i pisz! ♥
      Buziaki!

      Usuń

Będę ogromnie wdzięczna nawet za najkrótsze słowa ♥